wtorek, 22 grudnia 2015
czwartek, 19 lutego 2015
Oto jaka dzielna wyrosłam w mojej jaskini.
It's all okay
The story is different now
the records are playing in the living room
Powinnam kończyć felieton, zamiast tego patrzę jak Manon
próbuje tańczyć. Ostatnio, gdy kładliśmy się spać Guillaume powiedział, że ona
nie przypomina Antonina czy Élodie, tylko mnie. Coś w tym jest, skoro to ja
spędzam z nią najwięcej czasu, właściwie to ja ją wychowuje. Staram się być jak
najlepszą matką. Nie jestem w stanie dać jej tego wszystko, co mogą dać
prawdziwi rodzice, ale próbuję. Anto też się nią zajmuje. Znajduje czas
pomiędzy jednym treningiem a drugim i wieczorami. Najpierw chciał robić i za
matkę, i za ojca, ale nie dawał rady. Nie potrafiłam go zostawić, w końcu
jestem jej matką chrzestną, prawda?
I'll move to the country,
and live inside the deepest, darkest woods
and I'll write you a letter and
tell you all of the things
I should say to your face
Trudno było nam udawać. Nam, to
znaczy mi, Anto i Guillaumowi. Rouzier był zawiedziony, ja zraniona a Guillaume
nie umiał się w tym odnaleźć. Na początku dużo płakałam. Płakałam przy
Antoninie, gdy wychodziłam z jego mieszkania, płakałam przy Guillaumie, gdy
wracałam do niego. Antonin chciał wszystko naprawić, ale nie było czego
naprawiać. Nie można naprawiać czegoś, co tak naprawdę nie istniało. Guillaume
krzyczał, że nie powinnam się na to godzić, że jestem za dobra. Potem krzyk
zastąpiło milczenie, głuche przyzwolenie na to, co dzieje się między naszą
trójką. Powoli i ja przestałam płakać, nawet zaczęłam się uśmiechać. Oto jaka
dzielna urosłam w mojej jaskini.
Kiedyś Amelia powiedziała, że
miłość zawsze znajdzie sposób by być tym, czym miłość jest. Dawno porzuciłam
myśli o mnie i Antoninie razem. Ostatnio nasze relacje zaczynają przypominać
zwykłe relacje przyjacielskie. Tak chyba powinno być od samego początku, żadne
z nas nie powinno dopuścić do czegoś więcej.
-Wcześniej was puścił z treningu? – pytam
się Anto, gdy pojawia się w drzwiach. Rouzier potakuje, biorąc Manon na ręce. –
W kuchni masz obiad. Małą karmiłam jakieś pół godziny temu.
-Dzięki, Lenka – uśmiecha się. – Dobra, leć
do Guillauma. Dzięki za dziś.
-Nie ma za co – mierzwię jego włosy i wracam
do siebie. Guillaume śpiewając coś pod nosem kręci się przy kuchence. Cierpliwie
uczy mnie, jak być szczęśliwą. Na razie nauczyłam się, że szczęście to jego
ramiona, to wspólne śpiewanie, to radość po wygranych meczu i wsparcie po
przegranym, to poranne pocałunki na dzień dobry i te wieczorem na dobry sen, to
picie razem wina, to oglądanie różnych głupot, to rozmowy o wszystkim i o
niczym, to spacery w nocy, to wspólne plany na kolejny dzień i na kolejne lata.
On, jako jedyna stała i niezmienna rzecz w całym moim życiu.
It's all ok cause love will find a way to be what love is
--------------------------------------------------------------------------------------
Czuję się bardzo dziwnie. Lena jest tak ogromną częścią mnie, że za cholerę się nie mogę z nią rozstać ( tak tak, wyczuwacie miniatury ). Jako że dziś jest pewien specjalny dla mnie dzień, tę ostatnią część chcę dedykować pewnej osobie, ona na pewno wie, że to o nią chodzi. Tradycyjnie dziękuję za każdy komentarz, za każde wyświetlenie. Widzimy się jeszcze na załamaniu nerwowym i na je te retrouverai.
Subskrybuj:
Posty (Atom)