poniedziałek, 22 lipca 2013

The story is different now the records are playing in the living room.



-Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
     Zapewne właśnie wymyślałbyś sposób, w jaki mógłbyś wygrać walkę o swoją córkę, którą odebraliby ci przez zaniedbanie.
-Pewnie dałbyś radę.
-Kocham cię.
     Serio? Nie wydaje mi się. Spogląda na mnie zagryzając wargę z zażenowania. Przyzwyczaiłam się.
-Przepraszam,  ja…
-Przestań, wiem, o co chodzi.
Opierając brodę na mojej głowie, patrzy na śpiącą Manon. Idiota. Czeka na coś, co raczej się nigdy nie wydarzy, zupełnie niczym ja.
To żeśmy się dobrali.


   Wracam do swojego mieszkania. Sięgam po czarny zeszyt stojący pomiędzy jakimiś tomikami francuskich wierszy. Siadam na podłodze i 2645 raz od maja 2010 roku piszę ‘Jestem beznadziejna i nienawidzę siebie’. Za każdym razem, gdy o sobie tak pomyślę, biorę ten zeszyt i to piszę.  Czasem przy tym zaczynam płakać użalając się nad swoją nic nie wartą egzystencją, ale teraz nie mam ochoty. Jakieś 22 lata temu moi rodzice wzięli ślub. Miałam wtedy 5, a Miśka 7 lat i pewnie gdyby nie gadanie ich rodziców nadal nie byliby małżeństwem. Oboje z Michaliną byłyśmy nieślubnymi dziećmi, choć wychowywanymi jako tako w wierze katolickiej. Mamie i tacie nie potrzebny był papierek do kochania siebie nawzajem i wychowywania nas. Szczególnie babka od strony mamy, cholerna dewotka, nadawała, że ‘sąsiedzi gadają, że antychrystów mam w rodzinie i dzieciaka do Najświętszej Komunii posyłają żyjąc w grzechu!’. Miał być skromny ślub, skończył się z pompą i gośćmi, którymi widziałam tylko tamten jeden raz. Z tamtego cyrku pamiętam tylko moją kremową sukienkę w koronkę i michalinowy warkocz z białymi kwiatami.
Gdy Michalina skończyła podstawówkę, przenieśliśmy się z Międzyrzeca do Lublina. Nie miałam problemów z aklimatyzacją, szybko znalazłam znajomych, tak, znajomych, bo nigdy nie nazwałam ich przyjaciółmi, choć ciągaliśmy się do końca gimnazjum.  Potem kontakt się stopniowo między nami psuł aż w końcu zupełnie zanikł. Sam okres liceum zmienił mnie w dość poważną, ale niestabilną emocjonalnie dziewczynę. Niby w szkole miałam naprawdę dobre koleżanki, o wiele lepsze niż te gimnazjalne, ale i ich po jakimś czasie zaczynałam mieć dosyć. Ciągały mnie na różne dziwne imprezy, na których czepiali się mnie jakieś zupełnie nieinteresujące typy widzące we mnie nie wiadomo kogo. Ja też lubiłam gdzieś wychodzić, ale kiedy to robiłam, szybko zaczynałam żałować podjętej decyzji. Robiłam się przygnębiona i miałam ochotę płakać. Co do płaczu, potrafiłam się rozpłakać z byle powodu, bo ktoś na mnie podniósł głos czy krzywo spojrzał. Fakt, że co raz miałam paranoiczne wrażenie, że jestem obgadywana i wszystkim zbędna obniżał moją i tak niską samoocenę. Nie byłam zbytnio ładna, z resztą nadal jestem przeciętna. Talentów jako takich do tej pory nie mam, umiem bardzo dobrze być wredną i grać ludziom na nerwach. Chyba bez tego skończyłabym jako totalne społeczne zero.
Maturę zdałam lepiej od niejednej osoby w liceum, pomimo że nie uczyłam się zbyt dobrze. Dostałam się na filologię romańską na Curie-Skłodowskiej, gdzie poznałam Amelię. Amelia też mieszkała w Lublinie i studiowała italianistykę. Pośród kobiet nie była zbytnio lubiana. Nie wyróżniała się zbytnio urodą, ale była bardzo przebojowa i pewna siebie, dlatego faceci ją lubili i miała ich zainteresowanie. Ja, szara myszka nigdy z nikim nie byłam, co nie znaczy, że się nie zakochiwałam. Na początku tylko mi się podobał, potem wpadałam jak śliwka w kompot. Zawsze kończyło się to podłamanym sercem i niczym więcej. Kiedy dziewczyny między sobą opowiadały o jakiś chłopakach, z którymi pisały, ja wzdychałam do mojej kolejnej miłości mając nadzieję, że któregoś dnia się ziści. Wracając do Amelii, poznałam ją na jakiejś imprezie. Przysiadła się do mnie i zaczęła rozmowę o kiczowatej muzyce, jaką puszczano. Przegadałyśmy resztę imprezy i od tamtej chwili Am nie opuszcza mnie ani na krok. Chwilami mam tak dosyć, że ledwo powstrzymuję się od rozszarpania jej, ale tak naprawdę żadna koleżanka nie była mi tak bliska, jak ona. Dzięki niej otworzyłam się bardziej na świat, zaczęłam spotykać się z moim uczelnianym zauroczeniem i nauczyłam się nieco akceptować samą siebie. Ja w zamian wytrzymywałam fakt, że była najbardziej męczącą osobną na całym świecie i chyba gdyby nie powtarzane w koło pod koniec studiów ‘Przeprowadzamy się do Kędzierzyna, kocie, i nie ma, że nie’ w życiu nie znalazłabym się w Kędzierzynie Koźlu, mieście, gdzie grała moja ukochana drużyna.  To chyba najdziwniejszy pomysł, na jaki się zgodziłam i sama nie wiem, czy powinnam go żałować. Patrząc na to, gdzie teraz jestem, pewnie powinnam.

 --------------------------------------------------------------------------

Na pierwszy rozdział na pewno jeszcze sporo poczekacie, tutaj zostawiam wstęp. Myślę, właściwie to jestem pewna, że każdy w większym lub mniejszym stopniu utożsami się z Eleną. Będzie szczerze i prawdziwie. I nie przejmujcie się, że na razie możecie nic nie rozumieć, szybko to się nie wyjaśni.


10 komentarzy:

  1. uważam iż będzie ciekawie, masz moje zainteresowanie( zresztą czego byś nie napisała to je masz)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się genialnie! No to rozbudziłaś naszą ciekawość...:)
    Uwielbiam wszystko, co piszesz i czuję, że z tym opowiadaniem nie będzie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam wrażenie, że ty też się z nią utożsamiasz. wiesz, że czego nie napiszesz, to mi się spodoba, więc czekam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poczekam, aż zrozumiem:).
    No cóż kompleksy i niska samoocena to przypadłość wielu osób ale zawsze łatwiej to pokonac jak ma się kogoś zaufanego. Takiego przyjaciela, prawdziwego przyjaciela!

    OdpowiedzUsuń
  5. już mi się podoba i jestem ciekawa co tu wykombinujesz :)
    ja się dołączam do powyższych wpisów bo ja luuubię wszystko co napiszesz ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Nooo zaczyna się fajnie :) kompleksy i zaniżone mniemanie o sobie to dość częsta przypadłość...Przyjaciółka jest potrzebna, żeby nie popaść w depresję ^^ czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka pierwszych zdań sprawiło, że będę tu na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaciekawiłaś mnie!
    Będę tu wchodziła codziennie czekając na dalsze części.

    Jak znajdziesz trochę czasu to, zapraszam do siebie:
    http://obierz-swoja-wlasna-droge.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeezu, Kędzierzyn!!! Czytam, czytam, czytam!!:D

    OdpowiedzUsuń