-Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
Zapewne właśnie wymyślałbyś sposób, w jaki mógłbyś wygrać
walkę o swoją córkę, którą odebraliby ci przez zaniedbanie.
-Pewnie dałbyś radę.
-Kocham cię.
Serio? Nie wydaje
mi się. Spogląda na mnie zagryzając wargę z zażenowania. Przyzwyczaiłam
się.
-Przepraszam, ja…
-Przestań, wiem, o co chodzi.
Opierając brodę na mojej
głowie, patrzy na śpiącą Manon. Idiota.
Czeka na coś, co raczej się nigdy nie wydarzy, zupełnie niczym ja.
To żeśmy się
dobrali.
Wracam
do swojego mieszkania. Sięgam po czarny zeszyt stojący pomiędzy jakimiś
tomikami francuskich wierszy. Siadam na podłodze i 2645 raz od maja 2010 roku
piszę ‘Jestem beznadziejna i nienawidzę siebie’. Za każdym razem, gdy o sobie
tak pomyślę, biorę ten zeszyt i to piszę.
Czasem przy tym zaczynam płakać użalając się nad swoją nic nie wartą
egzystencją, ale teraz nie mam ochoty. Jakieś 22 lata temu moi rodzice wzięli
ślub. Miałam wtedy 5, a Miśka 7 lat i pewnie gdyby nie gadanie ich rodziców
nadal nie byliby małżeństwem. Oboje z Michaliną byłyśmy nieślubnymi dziećmi,
choć wychowywanymi jako tako w wierze katolickiej. Mamie i tacie nie potrzebny
był papierek do kochania siebie nawzajem i wychowywania nas. Szczególnie babka
od strony mamy, cholerna dewotka, nadawała, że ‘sąsiedzi gadają, że
antychrystów mam w rodzinie i dzieciaka do Najświętszej Komunii posyłają żyjąc
w grzechu!’. Miał być skromny ślub, skończył się z pompą i gośćmi, którymi
widziałam tylko tamten jeden raz. Z tamtego cyrku pamiętam tylko moją kremową
sukienkę w koronkę i michalinowy warkocz z białymi kwiatami.
Gdy Michalina skończyła
podstawówkę, przenieśliśmy się z Międzyrzeca do Lublina. Nie miałam problemów z
aklimatyzacją, szybko znalazłam znajomych, tak, znajomych, bo nigdy nie
nazwałam ich przyjaciółmi, choć ciągaliśmy się do końca gimnazjum. Potem kontakt się stopniowo między nami psuł
aż w końcu zupełnie zanikł. Sam okres liceum zmienił mnie w dość poważną, ale
niestabilną emocjonalnie dziewczynę. Niby w szkole miałam naprawdę dobre
koleżanki, o wiele lepsze niż te gimnazjalne, ale i ich po jakimś czasie
zaczynałam mieć dosyć. Ciągały mnie na różne dziwne imprezy, na których
czepiali się mnie jakieś zupełnie nieinteresujące typy widzące we mnie nie
wiadomo kogo. Ja też lubiłam gdzieś wychodzić, ale kiedy to robiłam, szybko
zaczynałam żałować podjętej decyzji. Robiłam się przygnębiona i miałam ochotę płakać.
Co do płaczu, potrafiłam się rozpłakać z byle powodu, bo ktoś na mnie podniósł
głos czy krzywo spojrzał. Fakt, że co raz miałam paranoiczne wrażenie, że
jestem obgadywana i wszystkim zbędna obniżał moją i tak niską samoocenę. Nie
byłam zbytnio ładna, z resztą nadal jestem przeciętna. Talentów jako takich do
tej pory nie mam, umiem bardzo dobrze być wredną i grać ludziom na nerwach.
Chyba bez tego skończyłabym jako totalne społeczne zero.
Maturę zdałam lepiej od
niejednej osoby w liceum, pomimo że nie uczyłam się zbyt dobrze. Dostałam się
na filologię romańską na Curie-Skłodowskiej, gdzie poznałam Amelię. Amelia też
mieszkała w Lublinie i studiowała italianistykę. Pośród kobiet nie była zbytnio
lubiana. Nie wyróżniała się zbytnio urodą, ale była bardzo przebojowa i pewna
siebie, dlatego faceci ją lubili i miała ich zainteresowanie. Ja, szara myszka
nigdy z nikim nie byłam, co nie znaczy, że się nie zakochiwałam. Na początku
tylko mi się podobał, potem wpadałam jak śliwka w kompot. Zawsze kończyło się
to podłamanym sercem i niczym więcej. Kiedy dziewczyny między sobą opowiadały o
jakiś chłopakach, z którymi pisały, ja wzdychałam do mojej kolejnej miłości
mając nadzieję, że któregoś dnia się ziści. Wracając do Amelii, poznałam ją na
jakiejś imprezie. Przysiadła się do mnie i zaczęła rozmowę o kiczowatej muzyce,
jaką puszczano. Przegadałyśmy resztę imprezy i od tamtej chwili Am nie opuszcza
mnie ani na krok. Chwilami mam tak dosyć, że ledwo powstrzymuję się od
rozszarpania jej, ale tak naprawdę żadna koleżanka nie była mi tak bliska, jak
ona. Dzięki niej otworzyłam się bardziej na świat, zaczęłam spotykać się z moim
uczelnianym zauroczeniem i nauczyłam się nieco akceptować samą siebie. Ja w
zamian wytrzymywałam fakt, że była najbardziej męczącą osobną na całym świecie
i chyba gdyby nie powtarzane w koło pod koniec studiów ‘Przeprowadzamy się do
Kędzierzyna, kocie, i nie ma, że nie’ w życiu nie znalazłabym się w Kędzierzynie
Koźlu, mieście, gdzie grała moja ukochana drużyna. To chyba najdziwniejszy pomysł, na jaki się
zgodziłam i sama nie wiem, czy powinnam go żałować. Patrząc na to, gdzie teraz
jestem, pewnie powinnam.
--------------------------------------------------------------------------
Na pierwszy rozdział na pewno jeszcze sporo poczekacie, tutaj zostawiam wstęp. Myślę, właściwie to jestem pewna, że każdy w większym lub mniejszym stopniu utożsami się z Eleną. Będzie szczerze i prawdziwie. I nie przejmujcie się, że na razie możecie nic nie rozumieć, szybko to się nie wyjaśni.
uważam iż będzie ciekawie, masz moje zainteresowanie( zresztą czego byś nie napisała to je masz)
OdpowiedzUsuńZaczyna się genialnie! No to rozbudziłaś naszą ciekawość...:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko, co piszesz i czuję, że z tym opowiadaniem nie będzie inaczej.
ja mam wrażenie, że ty też się z nią utożsamiasz. wiesz, że czego nie napiszesz, to mi się spodoba, więc czekam.
OdpowiedzUsuńPoczekam, aż zrozumiem:).
OdpowiedzUsuńNo cóż kompleksy i niska samoocena to przypadłość wielu osób ale zawsze łatwiej to pokonac jak ma się kogoś zaufanego. Takiego przyjaciela, prawdziwego przyjaciela!
już mi się podoba i jestem ciekawa co tu wykombinujesz :)
OdpowiedzUsuńja się dołączam do powyższych wpisów bo ja luuubię wszystko co napiszesz ♥
Nooo zaczyna się fajnie :) kompleksy i zaniżone mniemanie o sobie to dość częsta przypadłość...Przyjaciółka jest potrzebna, żeby nie popaść w depresję ^^ czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńKilka pierwszych zdań sprawiło, że będę tu na pewno.
OdpowiedzUsuńZostaję. :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie!
OdpowiedzUsuńBędę tu wchodziła codziennie czekając na dalsze części.
Jak znajdziesz trochę czasu to, zapraszam do siebie:
http://obierz-swoja-wlasna-droge.blogspot.com/
Jeezu, Kędzierzyn!!! Czytam, czytam, czytam!!:D
OdpowiedzUsuń