niedziela, 2 lutego 2014

7. Powiedz mi, gdzie jest przyjaciel, którego potrzebujesz?

    I wrote the book

  Powoli analizuję w głowie to, co powiedziała mi Amelia. Bartman. U niej. Przespali się. NIE WIERZĘ. Ja nie wiem, czy ona się tego wstydzi czy jest z tego dumna. Ja bym uznała to za największą porażkę w życiu.
-Dobra, możesz już iść – odzywam się.
-Nie mogę – zaprzecza. – On siedzi u mnie.
-Jak to siedzi? Nie wyszedł z tobą?
-No nie, bo jak ja sobie uzmysłowiłam, że się z nim przespałam, to skłamałam mu, że poprosiłaś mnie o nakarmienie kota i muszę do ciebie iść.
   Nie wytrzymuję, siadam na podłodze i zaczynam się histerycznie śmiać, to samo robi Piotrek w sypialni. Głupota Amelii zamiast się z wiekiem zmniejszać, zwiększa się, i to w niebezpiecznie szybkim tempie.
-KICI KICI MIAŁ MIAAAŁ! – wrzeszczy ze śmiechem Siezieniewski, na co Melka ze złością prycha. – Kotku chodź, Amelcia przyszła cię nakarmić!
-Bardzo zabawne – mruczy, przecierając oczy. Oho, zaraz się rozpłacze… - Elena, nie śmiej się tylko mi powiedz, jak mam go wywalić z domu?
-Możesz powiedzieć, że kotka nie było w domu i musicie go oboje poszukać – odpowiadam i znów ryczę ze śmiechu. High five, Mika! Albo i nie. – Amelcia, nie płacz, trzeba było myśleć – wstaję i tulę do siebie Przybyszewską. – Rano sam pojedzie. Zawsze możesz też powiedzieć mu wprost, że tobie chodziło o jeden numerek.
-Idź tam za mnie!
-I co, on się nie domyśli?
-Elena nigdzie za ciebie nie pójdzie, wybij to sobie z głowy – odzywa się Piotrek. Aby uniknąć kłótni między nim a Amelą, a do takiej prawdopodobnie zaraz dojdzie, zamykam drzwi od sypialni.
-Ami – wsuwam palce w długie włosy Przybyszewskiej. – To twoje mieszkanie, wywal go.
-Łatwo ci powiedzieć.
-Jesteś dorosła, zdajesz sobie sprawę, na co się zgodziłaś. Nie rozumiem twoich pretensji…
-Nie mam do nikogo pretensji!
-Ale zostawiasz go samego w domu, przybiegasz do mnie i dziwisz się, że my się śmiejemy.
-Tu nie ma się z czego śmiać.
-Jest, Amelia, jest. Twoja głupota jest do obśmiania. Nie wiem, jak mam ci pomóc. Jeżeli nie potrafisz mu szczerze powiedzieć żeby wypierdalał, to się z nim męcz.
     Amela z typową dla siebie wściekłością wychodzi trzaskając drzwiami. Wracam do łóżka i od razu zaczynamy się śmiać.
-Ja naprawdę mam nadzieję, że ta cała Élodie okaże się o niebo normalniejsza od Amelii – mówi Siezieniewski.
-Wtedy będzie nudno –odpowiadam. – Ale wiem, że nie będzie.
       Rano zaczynam obawiać się, że Elo jest taka, jak o niej myślę. Niby przez to będę mogła z czystym sercem stwierdzić, że miałam rację, jednak skoro będę pomagać jej aklimatyzować się w Polsce to żadna przyjemność. Piotrek przed swoim powrotem razem ze mną przekopuje szafę pomagając w znalezieniu czegoś sensownego na popołudnie z Martin. Jestem mu wdzięczna, że nie marudzi i podsuwa kolejne ciuchy. Élodie czeka już na mnie pod swoim blokiem, a jej wygląd sprawia, że po raz kolejny czuję się żałośnie.
-Strasznie nie mogłam się doczekać wyjścia z domu! – całuje mnie na powitanie w policzek. – Obejrzałam mecz ze Skrą, potem poprzeglądałam zdjęcia z pokazu Balenciagi w Nowym Jorku…
    Nie rozmawiajmy o modzie, nie rozmawiajmy o modzie…
-…I dzisiaj postanowiłam-zero przejmowania się kaloriami. Koniecznie muszę spróbować jakiegoś polskiego dania. Znasz miejsce z dobrą polską kuchnią?
-Właśnie tam planowałam cię zabrać – odpowiadam i nieco zdziwiona daję się wziąć jej pod rękę. Powoli tłumaczę co gdzie się znajduję. Elo Elo wszystko skrzętnie notuje i robi zdjęcia. Nie spodziewałam się, że podchodzi do tego aż tak poważnie. Na miejscu konfrontuje to, co przeczytała o Polsce przed wyjazdem i to, co zobaczyła po, pytając się mnie o zdanie i opinie. Sporo rzeczy nie rozumie, prosi o wyjaśnienie.
-Już wszystko na razie wiem – wreszcie oznajmia ku mojemu zadowoleniu. Zmieniamy temat. Zaczynamy rozmawiać o życiu prywatnym. Czuję się przy Élodie całkiem swobodnie, dopóki nie przechodzimy na tematy uczuciowe. Boję się, że chlapnę coś totalnie głupiego o Antku, czego będę żałować do końca życia. – Długo jesteś ze swoim partnerem? – pyta.
-Prawie dwa lata – odpowiadam. Martin wzdycha, opiera brodę o dłonie i uważnie się mi przygląda.
-Trochę niczym ja z Anto. My jesteśmy razem ponad dwa lata, w styczniu będzie dwa i pół roku – brunetka wzdycha raz jeszcze i delikatnie przechyla kieliszek wina do ust. – Nie myśleliście o ślubie?
-Nie jestem zwolenniczką ślubów.
-Dlaczego?
-Może po rodzicach? Oni też bardzo długo byli bez ślubu, właściwie gdyby nie moi dziadkowie, pewnie nadal nie byliby małżeństwem. Ja też wychodzę z założenia, że papierek niczego nie gwarantuje. Jeśli się kogoś kocha, to po prostu jest się z tą osobą.
-I nie pragnęłaś takiej formy stabilizacji?
-Nie.
-Masz podobne podejście do Anto, wiesz? A ja bym chciała wziąć ślub. Tu nie chodzi o tę całą otoczkę, znaczy się, wybieranie sukni, fryzury, organizowanie przyjęcia, tylko po prostu o świadomość, gwarancję, że mężczyzna, którego kochasz jest tylko i wyłącznie twój.
-A bez ślubu nie masz tej świadomości?
     Robi mi się głupio bo wyraźnie widzę, że uderzyłam w jej czuły punkt. Pochmurnieje, bierze większy łyk wina niż wcześniej.
-Ja mu ufam, on wydaje się, że mi też.
-Wydaje?
-Ma niewielkie problemy z zaakceptowaniem moich wylotów na pokazy. Owszem, postanowiłam zrezygnować dla jego gry w Zaksie z bycia modelką na pełnych obrotach. Teraz wybieram tylko naprawdę dobre pokazy i zajmuję się modą ‘zza kulis’. Ostatnio robił mi wyrzuty za wylot do Paryża.
-I?
-I się pokłóciliśmy. Dwa dni się do mnie nie odzywał. On tak ma, jak się z kimś pokłóci, to nie ma zmiłuj.
    Pozwalam Élodie wygadać się o Rouzierze. Szybko z jego wad przechodzi  do zalet. Zazdroszczę jej, że umie o nim opowiadać. Ja tak o Piotrku nie potrafię. I nie lubię. Z resztą, spodziewałam się otwartości Francuzki i pod tym względem jest dokładnie taka, jak o niej myślałam. Wygadana, oczytana, ale nie wywyższająca się czy przekonana o swojej nieomylności. Czuję się niesamowicie zawiedziona, że tak się co o niej pomyliłam. Wracając do domu postanawiam wstąpić i opowiedzieć wszystko Amelii. Pukam do drzwi, ale zamiast Am otwiera mi Bartman. Okej. Tu też widzę jakieś dziwne zmiany. Ona wróciła na noc, prawda?
-Jest Melka? – pytam. – Czy może pomyliłam Kędzierzyn z Żorami?
-Jestem! – z wnętrza mieszkania słyszę głos mojej przyjaciółki. Uff. Żyje. – Zbyszek już wychodzi!
-Yhym – Bartman nie wydaje się być zbytnio zadowolony, mija mnie i szybko schodzi po schodach. Zamykam za sobą drzwi na zamek by na wszelki wypadek się nie wrócił. Amelia siedzi ze wściekłą miną w salonie nerwowo czesząc włosy.
-Nie mów, że przesiedział cały dzień – rzucam na powitanie.
-Sam poszedł rano – burczy. – Teraz to przyjechał się umówić. Umówić, rozumiesz?! Wyjaśniłam mu grzecznie, że to był jednorazowy skok i wolę go jako kumpla. Nieco się wkurwił.
-Nie dziw mu się.
-Ale ja naprawdę nie chcę z nim być. Dlaczego ja cię nie posłuchałam i od razu nie dałam mu kosza?
   Jakoś nie mam ochoty dowalać jej gadkami o tym, że znów mam rację. Po prostu siadam obok niej i tulę do siebie.
-Chodź, poszukamy jego najbardziej obciachowych zdjęć.

    Uśmiecha się, i to jest zdecydowanie lepsze od wszelkiego gadania.



---------------------------------------------------------------------

Czas skończyć z pisaniem o niczym. Od następnego zaczynamy poznawać Michała Ł., Francuzów i Elenkę w całej swojej okazałości.

6 komentarzy:

  1. Uśmiałam się jak głupia! Ma dziewczyna fantazję! Najpierw pieprzy się z facetem, który jej nie interesuje, a potem każe koleżance się go pozbyć. Z całego serca jej życzę, żeby jakiś innym mężczyzna na którym będzie jej zależeć potraktował ją tak samo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja to lubię!
    Takie naturalne, zabawne. I to jeden z nielicznych przypadków, w których dziewczyna siatkarza nie jest największą zołzą na świecie.
    Amelia robi tyyyle głupot, ale i tak ją lubię. Chociaż prędzej bym zwariowała, niż dogadała się z tego typu osobą w rzeczywistości :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Amelka to jest zdecydowanie ewenement. a z tymi obciachowymi zdjęciami to powinno pójść łatwo :x

    OdpowiedzUsuń
  4. W zasadzie, to odnoszę nieodparte wrażenie, że Elena się pomyliła. I cały zły, pusty charakter, który usiłowała przypisać Eloide, nie przypadł Francuzce, ale Amelii. Serio, może to tylko chwilowe, ale w tym rozdziale to ona mnie irytowała zdecydowanie bardziej. Najpierw idzie z Bartmanem do łóżka, potem panikuje, że nie wie jak się go pozbyć... zajeżdża głupotą i brakiem mózgu. Elo z kolei podtrzymuje we mnie świadomość, ze jest naprawdę fajną, sympatyczną dziewczyną. Jeśli rzeczywiście tak jest, to ciekawa będzie kwestia związku jej i Antka, bo skoro oboje się kochają, a ona nie jest pustakiem, to trudno będzie to wszystko przerwać.

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha xd 'nakarmić kota' xd srsly? xp nie mogę z niej xp
    Elena jest zajebista! Bardzo dobrze jej powiedziała, że jak go nie chce to ma go wyrzucić:D
    Wow:D Fajnie, że one z Elodie się tak dobrze zakolegowały. Wroga trzeba poznać xd Ale nie. Ja wolę Piotrka od Antka!
    Hm....to po pierwsze dziwne, że Zbyś jakoś tego nie zaakceptował, a po drugie szkoda, że Elena nie mogła się wygadać Amelii, bo musiała ją pocieszać...:/ Nie lubię jej -.-

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaskakujący rozwój wypadków! Ale, że kota??! Czasem warto pomyśleć ZANIM się coś zrobi ;)

    OdpowiedzUsuń