Zamykam drzwi
za Justyną i Olgą, które wyjątkowo zostały godzinę dłużej niż zwykle, i napawam
się wolnym wieczorem. Biorę gorącą kąpiel, potem dzwonię do Piotrka i kiedy
wydaje mi się, że nic mnie nie zaskoczy, tradycyjnie się mylę. Wchodzę na
facebooka, gdzie wyświetla się zaproszenie od Łasko, na co reaguję histerycznym
śmiechem. Patrząc przez pryzmat Amelki (i funkcjonowania dzisiejszego świata)
to nic zabawnego. Przestraszona wyłączam stronę, na wszelki wypadek, żeby mnie
nie kusiło, wyłączam laptopa i grzecznie kładę się do łóżeczka. Kręcę się z
boku na bok. Bardzo chcę szybciutko usnąć, przebardzo wręcz, ale nie mogę.
Sięgam po telefon i wchodzę ponownie na portal. Na wszystkich zdjęciach wygląda albo jak
przestraszona wiewiórka albo jak żołnierz na warcie. Zaśmiewam się do łez
dopóki nie dostaję kolejnych powiadomień, że ‘Michał Łasko polubił Twoje
zdjęcie’ a prawdziwy dramat zaczyna się, gdy dostaję powiadomienie o polubieniu
przez niego mojej fotki z Amelią. Przecież to wywoła prawdziwą burzę z
piorunami! Czy on jej nie poznał czy co? Ona jest oznaczona na tym zdjęciu,
więc też zobaczy powiadomienie. Będzie piszczeć z radości i zupełnie nie da mu
spokoju. No, proszę, skoro teraz dzwoni to zobaczyła.
-Coś się stało?
-Nie udawaj, że nie
widziałaś lajka Miśka pod naszym zdjęciem!
-Miśka?
-Naprawdę nie widziałaś?
Łasko dał…
-Widziałam, nie
sikaj w gacie. I co?
-Jak to co?
Wreszcie coś ruszyło! Boże, tak się jaram!
-Zaprosił cię
do znajomych?
-Nie, pewnie się
wstydzi.
Wstydzi, jasne.
-Aha.
-Czemu pytasz?
Ciebie zaprosił? Ty, on ci wszystkie foty zlajczył, nawet tę z Piotrkiem!
Zaprosił cię do znajomych, prawda?
-Nic takiego
nie powiedziałam.
Oho. OHO. Może
mi zaraz połączenie się zerwie w telefonie?
-Ja pierdolę.
-Ale to nic nie zmienia. Może on chce cię przeze mnie
wybadać?
Elena, kretynko, nie nakręcaj jej bardziej,
po prostu SIĘ ZAMKNIJ I IDŹ SPAĆ.
-Myślisz?
-Nie wiem. Tak gdybam. Musimy o tym rozmawiać jeszcze?
-Lepiej
porozmawiajmy o twojej nowej, wspaniałej przyjaciółce z Francji!
-O co tobie chodzi?
-Od ponad tygodnia
nie słyszę nic innego, tylko ‘dziś z Élodie robimy to, a jutro idziemy tam’.
Rzygam tym!
-Tak? A ja od września muszę słuchać o tym, jaki to
Michał Łasko jest cudowny i nie byłoby w tym nic męczącego i żałosnego gdyby
nie to, że ON CIĘ WCALE NIE ZNA A CO WIĘCEJ, TO JA MU SIĘ PODOBAM, NIE TY.
Jeszcze muszę ratować cię od Bartmana, którym się bawisz i dajesz mu dupy.
-Spierdalaj.
Cóż za miły
akcent na zakończenie dnia. Wyjekurwabiście przemiły.
Od rana
odczuwam ulgę, że pracuję w innym biurze niż Amelia. Znaczy się, to ta sama
firma, ale ja pracuję w centrum, a ona na przedmieściach Katowic. Zwykle
jeździłyśmy razem, teraz nawet się cieszę, że jadę sama. Jestem wybita z rytmu
tą kłótnią czy zbyt burzliwą wymianą zdań, to prawda, ale Amelia popada w swój
specyficzny rodzaj hipokryzji i egoizmu, z którego zwykle szybko nie wychodzi.
Prawdopodobnie pogodzimy się w płaczu / w jakimś dramatycznym momencie / ja nie
wytrzymam i do niej zadzwonię. Po pracy jest mi coraz bardziej smutno, na
poprawę humoru postanawiam kupić sobie coś dobrego. Oczywiście w sklepie swoje
kroki kieruję do działu ze słodyczami. Podczas podejmowania megatrudnej
decyzji, czy wziąć białą czekoladę czy może wziąć mleczną z truskawkami, kątem
oka zauważam Jurija z Możdżonem. Widok tego pierwszego nie jest niczym dziwnym,
mieszkamy na tym samym osiedlu. Dziwne jest to, że gdy walczę z pragnieniem
wrzucenia kolejnej czekolady do koszyka oboje mnie zaczepiają. Od razu zaczynam
się bać, bo zupełnie nie mam pojęcia, co mogłam odwalić. Zawsze mogę jeszcze zwiać
do kasy, ale to dopiero będzie lipa.
-Ty jesteś Elena? – pyta mnie Gladyr. Mamo, ratuj!
-Yyy… tak, to ja – odpowiadam niepewnie.
-My cię, znaczy panią kojarzymy z meczów Zaksy – mówi
Możdżonek. Ja ich też… - No i Anto Rouzier opowiadał o tobie…o pani…
PARDON? ON O
MNIE OPOWIADAŁ?
-…że będziesz… pani będzie go poduczać polskiego.
-No właśnie, my w imieniu chłopaków błagamy, żeby ci się
to jakoś udało.
Przynajmniej
Jurek mówi na ‘ty’, dziękówa Jurek, nie czuję się taka stara.
-Aż tak źle mu idzie aklimatyzacja? – odzyskuję zdolność
mówienia i staram się nie czuć jak w początku typowego fanfika, gdzie siatkarze
koledzy zaczepiają dziewczynę innego siatkarza, która mu się podoba.
-On oszalał – zdecydowany ton Marcina nie wróży nic
dobrego. Cóż, Rouzier od początku wydawał mi się pokręcony. – Wszędzie łazi ze
słownikiem, dosłownie wszędzie. Jak rozmawiamy w szatni wertuje kartki i szuka
wypowiedzianych słów, by coś zrozumieć. Nawet na trening bierze słownik!
Ze śmiechem
słucham dalszej części relacji mężczyzn i obiecuję, że postaram się ogarnąć
Francuza. Okazja nadarza się dwa dni później, gdy dzwoni z pytaniem, czy może
mnie odwiedzić. Jestem gotowa nawet po niego pojechać, jednak on upiera się, że
z pomocą GPS da radę przyjść. Wszczynam alarm, biegam po całym domu ogarniając
pierdolnik i przy okazji siebie. Ze zdenerwowania gadam głośno, śpiewam, po
prostu nie mogę się doczekać, że wreszcie będę mogła z nim sama porozmawiać.
Wita mnie pocałunkiem w policzek trzymając w dłoniach bukiet róż.
-W jakim języku je kupiłeś? – nie wiem jakim cudem
jeszcze nie zemdlałam, ale biję sobie brawo. Tak trzymać Elenko!
-Wszedłem, pokazałem na kwiaty, na palcach pokazałem ile,
kasjerka pokazała mi ile mam zapłacić i o, cała historia – uśmiecha się
zadowolony z siebie. Drepcze za mną do kuchni, i co mnie dziwi, czuje się jak u
siebie w domu. Kiedy wsadzam róże do wazonu on nastawia wodę, po czym
niespodziewanie zachodzi mnie od tyłu. Dostaję Parkinsona i nie mogę wykrztusić
z siebie nawet jednego maleńkiego słówka po polsku. – Gdzie masz herbatę i
kubki? – pyta radośnie wsadzając nos w kwiaty. Jak to mam powiedzieć… W ogóle w
której szafce ja to mam, czy ja w ogóle mam coś w szafkach?
-Pierwsza od wejścia – odpowiadam, robiąc głęboki wdech.
-Zielona, zwykła czy malinowa?
-Zobacz, czy w czerwonym pudełku nie ma jeszcze
truskawkowej.
Ty mi lepiej melisę zaparz, a nie się pytasz
o herbatki…
-W ogóle mogę
ci zadać pytanie?
-Zadać zawsze można.
-Ile masz wzrostu?
Anto, serio?
-Metr
siedemdziesiąt dwa, czemu pytasz? Masz jakieś wymagania dotyczące wzrostu osób,
które znasz?
-Nie, Eli, Samica dawał ci prawie metr osiemdziesiąt a ja
mu mówiłem, że to niemożliwe.
-A mogę wiedzieć, dlaczego o tym rozmawialiście?
-Oglądaliśmy galerię z ostatniego meczu Zaksy i ty byłaś
na zdjęciu ze swoją przyjaciółką i tak się zastanawialiśmy. Ty też powinnaś
zadać mi pytanie.
-Jakie?
-Dlaczego do ciebie przyszedłem.
Bo na mnie lecisz… nie, to był żart,
oczywiście. Suchar. Suchar na puchar.
-Więc Antonin, dlaczego do mnie przyszedłeś?
-Nie radzę sobie zupełnie.
-Wiesz, wydaje mi się, że ty masz dobrze grać, a nie
męczyć się z polskim.
-Ale ja muszę go choć trochę umieć!
Czy on się zaraz
rozpłacze? Jeżeli on ma tak płaczliwy charakter jak zdradzony kochanek Michaś
to… to tragedia, po prostu.
-Popracujemy nad tym.
-Naprawdę? -
rozjaśnia się. – Eli, to będziesz moją korepetytorką!
CO?
-Będę do ciebie przychodzić na lekcje, raz na tydzień po
dwie godziny, co ty na to?
Na wszelki
wypadek odmówiłabym, ale on tak się zapalił, że mi głupio odmówić. Jakby na to
nie patrzeć, mając takiego ucznia… To się dla mnie źle skończy, jeszcze sobie
coś ubzduram, nie Elena, raz na jakiś czas niech przychodzi, tak będzie
bezpiecznie.
-Eli, proszę proszę proszę, zgódź się!
Co robić, co
robić? Wdech wydech, wdech wydech, wdech wydech…
-Okej.
Popierdoliło
cię dziewczyno. Popierdoliło kompletnie.
Żeby pogorszyć sprawę, Antek nie siedział godzinę, jak
zapowiadał na początku, a pięć. Wyszedł przed pierwszą w nocy. Czas mijał tak
szybko, że nie zauważałam jego upływu. Wcale nie uznałabym tego za złe, gdybym
nie miała swoich dziwnych skłonności do roztrząsania, do przemyślania i do
szukania tego, czego nie ma. Na przykład, będę szukać spojrzeń Anto na meczach,
choć w rzeczywistości on będzie myślał, w jaki sposób wykonać atak. W głowie
będę układać miliardy scenariuszy, w których główna rola należeć będzie do
Francuza, a ja każdą wolną chwilę poświęcę zamykaniu się w moim nowym światku. Jeżeli
znów popadnę w taką fazę, mój humor będzie się zmieniał co godzinę pod wpływem
totalnych głupotek. Ot, taka dziwna urosłam w mojej jaskini. Prawdopodobnie to
jakaś choroba psychiczna, bo wątpię, czy ludzie normalni też tak mają. Nawet
nie pamiętam, od kiedy mam takie schizy. Może to i wybujała wyobraźnia? Tak czy
inaczej, mam świetny humor, dopóki nie przypominam sobie, że nie odzywam się z
Amelią i od razu postanawiam to naprawić. Wybieram się do niej wieczorem. Pukam
kilka razy, nie otwiera, jednak drzwi są otwarte. Od razu na wejściu uderza mnie
przeraźliwy chłód, którego źródłem jest otwarte okno w kuchni, gdzie siedzi
Amelia. Ubrana w gruby sweter, rysuje coś i pali i jest tym tak pochłonięta, że
nie zauważa mojej obecności. Po chwili podnosi głowę.
-Bierz – pokazuje na fajki i zapalniczkę, po czym wraca
do rysowania. Waham się, jednak korzystam z propozycji, zamykając wcześniej
okno. Siadam naprzeciw niej. Czy ona rysuje trupy? – To truposzki – potwierdza moje
przypuszczenia. Ekstra. - Wiesz, musiałam się czymś zająć, skoro jestem zupełnie
sama, bo ty masz mnie dosyć a dla Łasko nie istnieje. Niby co z tego, że mam
innych znajomych, jeśli z jednymi obrabiam dupę na drugich? Przepraszam, jednak
nie, mam przecież Zbyszka, ale co mi po tym, jak ja go w ogóle nie chcę? Prawda
jest taka, że tylko ty mi zostałaś w życiu. Bardzo się boję, że Elo Elo zajmie
moje miejsce i wtedy… wtedy będzie źle. I tak, jestem w chuj i ponad to zazdrosna.
Ale co gorsze, zazdroszczę tobie. Zazdroszczę, że masz Piotrka, który cię
kocha, ludzie cię lubią, w rodzinie też ci się wszystko układa i sama jesteś
idealna. A ja? Sama i żałosna. Zajebiście. Przepraszam, musiałam z siebie to w
końcu wyrzucić.
Ja rozumiem,
że moje istnienie opiera się na niezliczonej ilości plottwistów, jednak na to
nie liczyłam. Nie wiem, co mam zrobić, co powiedzieć. Nie wiem nic.
-Nie chcę, żebyś tak się czuła – mówię cicho. Nie nie
nie, byle nie płakać. – Amelia?
-Ja też nie chcę -
mruczy, kończąc papierosa. – Odbija mi. Pierwszy raz w życiu nie
rozumiem siebie. Zawsze miałam ustalone cele i pragnienia, a nagle nie mam nic.
Nie wiem, czego i kogo chcę i stwierdziłam to właśnie teraz.
-Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś?
-Bo myślałam, że to chwilowe i mi przejdzie, ale nie
przeszło. Od przedwczoraj to jakiś kataklizm.
Jeszcze
parę minut tej smętnej gadki a obydwie będziemy ryczeć jak bobry. Powoli
schodzę na neutralne tematy zapewniając Amelię, że jej nie zostawię. Doskonale
wiem, że wywiążę się z tej obietnicy, bo jakby na to nie patrzeć, poza Amelią
naprawdę bliskiego nikogo tu nie mam.
Następny dzień
do połowy mogę uznać za udany. Pojechałyśmy do pracy moim samochodem, po
popołudniu podrzuciłam ją na trening pomponiar a sama wróciłam do domu. Zmywam
po obiedzie, gdy słyszę donośne pukanie do drzwi. Nieco przestraszona otwieram
i z ogromnym zdziwieniem widzę przed sobą Samika.
-Wydusiłem twój adres od Anto!
Supcio. Po chuja?
-To tak będziemy stać?
Bez większego
entuzjazmu wpuszczam go do środka. Niech wie, że nie darzę go ogromną sympatią.
O, nawet się nie uśmiecham.
-Eli, uśmiechnij się!
A spierdalaj!
-Najpierw mi
powiedz, dlaczego bez żadnej zapowiedzi do mnie przyszedłeś.
-Bo idziesz ze mną wieczorem na kolację. I nie słyszę
żadnych wymówek.
-----------------------------------------------------------------
Chyba nie mam nic do napisania, no może oprócz tego, że zaczynają mi się ferie, więc coś nowego powinno się w miarę szybko pojawić. W razie jakichś pytań-twitter czy tumblr do waszej dyspozycji.
no ja nie mogę, one obie mi tak siebie samą przypominają że to aż przykre.
OdpowiedzUsuńa, no i "płaczliwy charakter jak zdradzony kochanek Michaś" <3
Wy coś z Pauliną jaracie, nie? Ja już nie mam do Was słów. Jak można takie zajebiste rzeczy wymyślać? :D świetnie Ci wyszła ta scena z fejsbuczkiem i monologi Eleny. Ale w sensie, że one sie serio pokłóciły czy to było takie dla jaj? Nie spodziewałam się, że Elena tak szybko wybuchnie..no ale z drugiej strony to i tak dużo z Amelią wytrzymała.
OdpowiedzUsuń'PARDON' xD huehuehue to taakie buty!! :D:D zaraz jej pewnie jakieś zaproszenie wcisną gdzieś:D ale Możdżon, oczywiście elokwencja zachowana:D
Antek ze słownikiem - boże, koniec świata! :D ejj, no ale nie dokończyłaś wątku:(:( Jaką w końcu wzięła tą czekoladę? Tylko nie mów, że tak ją zamieszali, że żadnej nie wzięła -.- kurwa, nie zasnę:(
Antek, kwiatki, palce i kasjerka...leżę xd Nie mogę tych Waszych opowiadań czytać. Skąd Wy to bierzecie?!
Jak ja ją uwielbiam! 'Zakochana para, Antek i Elena! Będą się całować w kącie pod książką do polskiego!' xd
Za ten monolog przed pójściem do Amelii powinni Ci dać jakąś nagrodę!
Aha..fajnie, że po przemowie Amelii zaczynam się z nią utożsamiać i w dodatku ich przyjaźń jest zajebista i w ogóle ONA MALUJE!!
A Samik to przepraszam niby czego chce? Co oni oboje myślą, że ona z nimi będzie spała jak 'one of the french ladies' xd Phi! Bezczelny!
No to sobie dziewczyny powiedziały kilka słów prawdy! Taka rozmowa jest bardzo potrzebna, bo oczyszcza atmosferę i sprawia, że zdajemy sobie sparwę jak bardzo zależy nam na przyjaciołach.
OdpowiedzUsuńSamik? Co ten mały francuzik od niej chce? Kolacja ze śniadaniem?:))?:):):)
Jaka Elena rozchwytywana! No, no ;)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że przyjacielska kłótnia skończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Nie pasują im takie fochy :D
"Na wszystkich zdjęciach wygląda albo jak przestraszona wiewiórka albo jak żołnierz na warcie." W tym momencie prawie płakałam ze śmiechu.
Dobrze jest mieś przyjaciół, na których można liczyć. Żal mi Amelii...
OdpowiedzUsuńJa jestem taka sama jak Elena. Jestem mistrzynią w dopatrywaniu się rzeczy, które nie istnieją i wymyślaniu scenariuszy, które się nigdy nie wydarzą. Doskonale ją więc rozumiem, choć nadal się zastanawiam co w tej historii robi Piotrek. No bo ona z nim jest, a ostatnio chyba o wiele częściej myśli o Antku niż o swoim chłopaku. Co do Amelii, to należało się jej te kilka słów prawdy, ale żal mi jej. Ona musi się czuć strasznie samotna.
OdpowiedzUsuńAch, i jaram się jak pochodnia, że pojawił się tutaj Jurij, ja go uwielbiam! ♥