Go
A więc to się
zaczyna.
Coraz częściej łapię się na tym, że myślę o Rouzierze nie
w ten sposób, w jaki powinnam. W mojej głowie pojawiają się scenariusze, które
na pewno nie będą mieć miejsca i nawet mimo to nie potrafię ich wyprzeć. W
ciągu kilku dni z naprawdę delikatnych i jeszcze grzecznych myśli przeszłam do
wyobrażeń o seksie w szatni po treningu. Raz doszło do tego, że zamiast
zadzwonić do Piotrka zadzwoniłam do Antonina. Czułam, że to dopiero początek,
dlatego od razu postanowiłam działać. Chciałam się od nich odciąć, ograniczyć
kontakt i na chęciach się skończyło. Po pierwsze, obiecałam pojechać z Elo Elo
trzy dwa zero do Warszawy na nagrania do Top Model, więc danej obietnicy
musiałam dotrzymać. Strasznie imponowało i schlebiało mi, gdy byłam dla Martin
jedyną osobą, której ufała na planie. Radziła się mnie dosłownie we wszystkim i
nie chciała słyszeć o tym, by załatwić dodatkowego tłumacza. I żeby chociaż
była wredna. Nie, ona była wręcz i-de-al-na. Te pożal się Boże modelki z koziej
dupy gryzły się nawzajem, ekipa między sobą również, tylko ona była w pełni
profesjonalna. Druga rzecz, to korki Anto. Nigdy w swoim życiu nie poznałam
osoby, która z takim zapałem uczyłaby się czegokolwiek. Próbowałam odwołać
jedno spotkanie pod pretekstem złego samopoczucia. Zrozumiał, ale pół godziny
później stał pod moimi drzwiami, wpakował mnie pod koc i zrobił gorącą herbatę
z malinami. Kiedy mruknęłam, że mi nadal zimno, bez słowa przytulił mnie i
zaczął parodiować to, co leciało w telewizji twierdząc, że i "wygłupianie się
z przyjaciółmi to najlepsze lekarstwo na choróbsko". Poszedł dopiero, gdy "chciałam" położyć się spać. W rzeczywistości owszem, położyłam się do łóżka,
ale nie spałam, ciągle rozpamiętując ten wieczór. Zaczęłam łapać się każdego
dodatkowego tłumaczenia, byle tylko mieć czym zająć myśli. To i tak mało
dawało. Wpadałam w mój wymyślony światek, z którego powracałam z niemałym
trudem. Pierwsza od dawna noc u Amelii była całkiem udanym pomysłem, tym
bardziej, że nieco oddaliłyśmy się od siebie. Mnie pochłaniało francuskie
towarzystwo, ją treningi pomponiar, no i kombinowanie, jak zbliżyć się do
Łasko.
-Pozabijam te plastiki, przysięgam Eli, pozabijam! –
podaje mi szklankę z piwem. – Słuchaj, dostałyśmy propozycję występu w
teledysku disco polo.
-Serio? – dobrze, że nie piłam, inaczej pewnie
zakrztusiłabym się albo bym się opluła. Chryste, jeszcze ich na Polo tv
brakuje.
-Serio, serio! Nie mam zamiaru kręcić dupskiem do
jakiegoś kiczu. Wyobraź sobie coś takiego: oglądamy teledysk na internecie,
komentarz "minuta dwadzieścia cztery : czy to Mongołka z Chin?", patrzymy, a tu
ja. Przecież ja bym laptopa rozpieprzyła o ścianę!
-Zawsze mógłby być też komentarz : "ale dupa, brałbym".
-Spójrzmy obiektywnie - nie mógłby być.
-Kiedy wam to zaproponowali?
-Wczoraj, po treningu.
-I dlaczego od razu mi o tym nie powiedziałaś?
-Bo się z tobą coś dzieje.
Tak, przed
kim jak przed kim, ale przed Amelią niczego nie ukryję.
-Powinnaś nieco spauzować z pracą, wyglądasz na
przemęczoną.
Czyli jednak jestem dobrą aktorką i nikt się
niczego nie domyśla. Wygrałam życie.
-Ami, ostatnio
przeraźliwie mi się nudzi, to dlatego – tłumaczę. Gdybym się wygadała o tych
schizach o Antoninie, zostałabym natychmiastowo uduszona.
-Francuzi są tacy nudni?
-Zajmujący.
-I przez nich nie masz czasu dla mnie?
-A ty nie masz go dla mnie przez swoje prześliczne
pomponiaste psiapsy.
-Nie chcę dziś nic słyszeć o tych kretynkach.
-Czyli one mają zamiar wystąpić?
-No mają, tyle że ze mną.
-No jak, skoro ty nie chcesz?
-Bo ma być cała drużyna.
Amelia dalej
opowiada o tej dość nietypowej propozycji. Strasznie się z tego śmieję, nawet
znajdujemy ten cały zespół i oglądamy jego teledyski. Dosłownie w każdym są
roznegliżowane panienki i to jeszcze wątpliwej urody. Fakt, że Ami nie chce
brać w tym udziału upewnia mnie, że ma jeszcze jakieś resztki rozumu. Kiedy
otwiera wino wiem od razu, jak skończy się nasz wieczór. Szybko łapie nas
głupawka, śpiewamy na całe gardło i tańczymy i krzyczmy, aż w końcu zmęczone
siadamy na podłodze, wtulone w siebie.
-Wiesz Ami, ja to się chyba przeprowadzę do Piotrka –
mruczę, co wywołuję u Amelii rozbawienie.
-Nie zrobisz tego – stwierdza pewnie. – Po pierwsze, nie
znosisz Łodzi. Nie znosisz znajomych Piotrka, przypominam ci akcję na
dżamprezie, no i prawie nikogo tam nie znasz. Po drugie tam nie ma Zaksy, po
trzecie ja ci nie pozwolę a po czwarte nawet tego nie chcesz.
-Niby dlaczego mam tego nie chcieć?
-Bo gdybyś chciała to dawno byś to zrobiła.
Amelia ma
niezwykłą umiejętność rozgryzania ludzi po pijaku. Tak więc jeżeli powie jej
się coś a ona się z tym nie zgodzi będzie rozgryzać temat i udowadniać swoją
rację do momentu, gdy zabraknie jej sił. Tak jest i teraz. Słucham tego co mówi
i w duchu zgadzam się z tym. Jeśli tu nie jestem szczęśliwa, to i tam nie będę.
-Bo co tam będziesz robić, ty mi powiedz? Tu masz pracę,
masz mnie.
-A tam mam Piotrka.
-I tylko tyle. Właściwie, dlaczego ty masz się do niego
przeprowadzać? On do ciebie nie może? Elena, tyle razy odpuszczałaś, weź raz
kobieto postaw na swoim!
-Ale Melka, ja tak tylko sobie pomyślałam, nawet z
Piotrkiem o tym nie rozmawiałam…
-I nie rozmawiaj. Ta przeprowadzka skończyłaby się
katastrofą. Dosyć już tych katastrof w naszym życiu.
-Elena! Świetnie, że jesteś!
Pierre wciąga mnie do środka mieszkania Rouziera.
Chłopaki we trójkę zrobili sobie niezłą imprezę i patrząc po ilości alkoholu
jaki stoi na stole wiem, że zbyt trzeźwa do domu nie wrócę.
-To co, zaczynamy czworokąt! Kochanie, pozwól, że zacznę
cię rozbierać!
Samica, ty tak na serio? To ja już pójdę.
-Guillaume, debilu, nie dziw się, że żadna cię nie chce,
skoro masz takie gadki – do salonu wchodzi niezbyt zadowolony Rouzier. –
Przepraszam cię za niego.
-Na całe szczęście zrozumiałam, że to był kretyński żart –uśmiecham
się. Na wszelki wypadek siadam z brzegu, obok Anto. Szybko zapominamy o tekście
Samika, włączamy X-Factora i nabijamy się z występów. Po programie panowie
postanawiają zabawić się w piosenkarzy. Biorą za mikrofon kosmetyki Élodie i
śpiewają francuskie klasyki. Pierre i Guillaume ledwo trzymają się na nogach,
dlatego oboje zgodnie postanawiają położyć się spać w wannie, od czego z Anto
ich odciągamy i kładziemy w jego sypialni. Sami ogarniamy mieszkanie.
Rozmawiamy o powrocie do meczów PlusLigi, o wynikach meczy w Pucharze Świata.
Jako że jest późno, Rouzier chce mnie odprowadzić do domu, na co się zgadzam. Nie
potrafię opisać, jak się przy nim czuję. Nie umiem tego z niczym porównać. Nikt
nie wywoływał we mnie tak silnych emocji, jak on, nikt. I choć wiem, że stoję
na przegranej pozycji, nie umiem walczyć z tym, co do niego czuję. A czuję
coraz więcej i to zdecydowanie przestaje być głupowatym zauroczeniem.
---------------------------------------------------------------
Taka nijaka papka z tego wyszła, wybaczcie. Przynajmniej Elena zaczęła się wreszcie przyznawać, co czuje.
oh Eli, Eli co z Tobą się dzieje dziewczyno? przeprowadzka w akcie desperacji do pożal się Boże Piotrka, serio? głupi pomysł. nie lubię Piotrka. sis, możemy się go pozbyć?
OdpowiedzUsuńbiedna Elena, strasznie biedna.
OdpowiedzUsuńZakochać się w zajętym facecie, to musi być straszna sprawa. Do tego jeśli ma się świadomość, że jest nie osiągalny. Elena ma przewalone i tyle!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie Elena juz wcześniej była zauroczona Antkiem, tylko teraz po prostu się do tego przyznała. Trochę ciężka sprawa, zwłaszcza, że i ona jest w związku, i Anto. To nie zmienia faktu, że im kibicuję. Poza tym, Francuz jest dla mnie ogromną zagadką, bo on traktuje Elenę tak jakby ją podrywał, a ja wciąż nie umiem rozgraniczyć czy to tylko przyjacielska sympatia czy coś więcej. Brakuje tutaj spojrzenia z jego perspektywy, ale założę się, że mogę sobie o czymś takim pomarzyć ^^
OdpowiedzUsuńPanika jest najgorszym doradcą. Dobrze, że miała kogoś, kto wybił jej z głowy przeprowadzkę. Nawet, jeśli sytuacja miałaby się pogorszyć, co pewnie nastąpi ;)
OdpowiedzUsuń