Kędzierzyn
budzi się do życia, ja budzę z płaczem.
Wczoraj przyjechał Piotrek. Bez zapowiedzi, ‘ot tak, bo
się stęskniłem’. Ucieszyłam się, przynajmniej mogłam skupić na nim swoją uwagę
zanim swoimi schizami i majaczeniami zniszczę nasz związek. Na początku było
fajnie. Zrobiliśmy razem kolację,
oglądaliśmy telewizję, rozmawialiśmy. Potem zadzwoniła Amelia spytać się, o
której wyjeżdżamy do pracy, Piotrek powiedział o parę słów za dużo i się
pokłóciliśmy. Spaliśmy razem, odwróceni do siebie plecami, choć właściwie ja
niewiele spałam. Teraz siedzę w łazience i płaczę, nie ze wzruszenia czy ze
śmiechu, ale z czystej bezsilności. Zaczynam się bać, czy nasze bycie ze sobą
nie będzie dalej wyglądać ten
sposób-pełne pretensji i bezpodstawnych kłótni.
Postanawiam jednak nie okazywać nikomu, a szczególnie Piotrkowi mojego
niepokoju, przemywam twarz zimną wodą i po cichu wychodzę do kuchni. On jeszcze
śpi, więc nie muszę zmagać się durnowatymi pytaniami w stylu ‘Elena, co się
dzieje?’. Szykując się do pracy zajmuję sobie myśli pracą, a w samochodzie
wyjątkowo mocno koncentruję się na wypytywaniu Amelii o pomponiary, Łasko i
Bartmana. Nie mówię jej za to ani słowa o kłótni z Piotrkiem, ale widzę, że ona
domyśla się, że coś jest nie tak. Porusza ten temat dopiero gdy wracamy do
Kędzierzyna, kiedy pyta się, czy wpadnę do niej wieczorem.
-Pożarliście się wczoraj, nie? - pyta bez ogródek, ściszając radio. – Może
wy za długo jesteście razem?
-Co to znaczy?
-No wiesz, znudziliście się sobie. Tak też bywa.
-To nie tak, zwyczajnie się nie dogadaliśmy.
-Elena, rano płakałaś…
-NIE PŁAKAŁAM!
-Nie kłam.
Nie chcę
tego tłumaczyć. Milczę do końca drogi, Amelia też nic nie mówi. Nadzieję na
samotne popołudnie rozwiewa mi widok samochodu Piotrka przed blokiem. Szczerze
mówiąc, miałam nadzieję, że wróci do Łodzi i da mi święty spokój. Niepewnie
przekręcam klucz w drzwiach i po cichu wchodzę do środka.
-Obiad zrobiłem – z kuchni wychodzi skruszony Piotrek. –
I kupiłem ci bezy. I… i chciałem cię przeprosić.
-Dasz mi się rozebrać czy będziemy o tym rozmawiać w
przedpokoju? – pytam. Nie jestem przygotowana na jakąkolwiek rozmowę, nawet nie
wiem, czy mam na to ochotę. Czuję się źle i jedynie mam ochotę na położenie się
do łóżka. Nie chcę zachowywać się odpowiedzialnie, jak to przystało na dorosłą
kobietę. Nie podoba mi się też to, jak Piotrek skacze wokół mnie próbując mnie
ułagodzić.
-Nie jestem laleczką z porcelany – mruczę, kiedy spada mi
widelec na podłogę a on rzuca się, żeby go podnieść. – Siądź.
-Nie nie, postoję – odpowiada, wyraźnie zestresowany. Po
kolejnych minutach napięcia siadamy w salonie i żadne z nas nie wie, co powiedzieć.
Najchętniej nie mówiłabym nic.
-Eli, przepraszam. To wszystko dlatego, że rzadko się
widzimy a kiedy już się spotykamy, chcę cię mieć tylko dla siebie. Ja już tak
dłużej nie potrafię.
Co to znaczy? Ma mnie dosyć, tak? Powinnam
to przewidzieć na samym początku.
-Bo… bo ja cię kocham. Tak bardziej, niż przewidywałem,
gdy cię pierwszy raz zobaczyłem. I teraz ja jestem pewien, że chcę z tobą
spędzić resztę życia. Tak bez pierścionka to głupio, ale… wyjdziesz za mnie?
Zamieram. To
nie moment na skakanie z radości i łzy szczęścia, doskonale to wiem. Nie mogę
tego zrobić. Jeżeli się zgodzę, będę tego żałować. Nie mogę.
-Nie. Piotrek, ja od dawna czuję się źle i to głównie
jest moja wina. Czuję się od ciebie gorsza. Nie umiem tego wyjaśnić, w każdym
razie wydaje mi się, że nie zasługuję na ciebie i cię ograniczam. Kiedy jesteś
w Łodzi zastanawiam się, czy nie bawisz się gdzieś z ludźmi z pracy, podczas
gdy ja siedzę sama i nie mam się do kogo odezwać. Mam tobie za złe fakt, że
ciebie ze mną nie ma i jesteś zajęty wszystkim innym, a nie mną. Naprawdę nie
potrafię określić tego wszystkiego, co czuję, ale jest coraz gorzej i nie
sądzę, żebym jeszcze dała radę dalej to ciągnąć.
Błagam, nie zacznij krzyczeć…
-Czyli chcesz się rozstać?
Milczenie z
mojej strony daje mu odpowiedź. Całuje mnie na pożegnanie w czoło i wychodzi.
Więc to koniec. Znów jestem sama.
Przepłakałam
resztę dnia. Zadzwoniłam do szefowej i powiedziałam, że się przeziębiłam i
chciałabym wziąć dwa dni wolnego. Przeleżałam je w łóżku, wychodząc z niego
tylko do łazienki. Płakałam. Układałam w głowie miliardy wersji rozstania,
które tyle razy wcale nie okazywało się być rozstaniem, tylko długą, szczerą
rozmową. Dopisywałam do tego dalsze scenki, w których byliśmy bardzo szczęśliwi.
Wtedy rzucałam się po telefon i zapłakana chciałam do niego dzwonić i
przepraszać go. W ostateczności panikowałam.
Dzisiaj jest czwarty dzień. Bez poprawy. Przypominam
sobie o papierosach od Amelii, więc siadam w kuchni i palę, siorbiąc kawę. Nie
chcę pokazywać się światu. Mam parę nieodebranych połączeń od Ameli, Rouziera,
nawet Piotrek próbował się dodzwonić. Nadal mam wątpliwości, czy nie postąpiłam
za pochopnie. Może całkiem niepotrzebnie wzięły nade mną górę emocje i paranoje
z ostatnich tygodni. Ale skoro Piotrek wyszedł bez słowa, bez żadnej próby
rozmowy, to pewnie też czuł, że powinniśmy się rozstać. To bardzo możliwe, że
miał mnie dosyć. Sama mam siebie dosyć.
Późnym popołudniem przychodzi Amelia. Od razu stara się
przywrócić mnie do stanu używalności, przy okazji słuchając o moim rozstaniu.
Znając jej stosunek do Piotrka spodziewałam się, że zacznie skakać z radości i
mi gratulować, jednak tak się nie dzieje.
-Ja cię zupełnie nie rozumiem, Eli – stwierdza. –
Przecież się kochaliście. Przysięgam, nigdy nie widziałam tak zakochanej pary.
Byliście wręcz słodcy do porzygu i co, nagle stwierdziłaś, że to nie to?
-Nie tak nagle – mruczę, pociągając nosem. Nienawidzę się
uzewnętrzniać. Chyba nie ma nic gorszego
jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie, gorsze jest chyba tylko samo
nawiązywanie kontaktu z innymi. – Ja miałam wątpliwości mniej więcej od połowy
października.
-I ty przez tyle czasu sama się z tym męczyłaś? Do
cholery, Elena, nauczysz ty się w końcu rozmawiać o swoich uczuciach?!
-Nie nauczę.
-Znamy się tyle lat, chyba nie musimy przed sobą niczego
ukrywać? Ja przed tobą niczego nie ukrywam. Zmieniło się coś między nami,
przestałaś mi ufać?
-Ja po prostu przestałam siebie poznawać. Uznawałam to za
moje paranoje i dlatego nic nie mówiłam.
Jestem pewna,
że w tym momencie Amelia jest na mnie bardziej wściekła niż kiedykolwiek była
na Bartmana, widzę to po jej mimice i gestach. Chodzi po pokoju i zaciska
dłonie w pięści, po czym nerwowo przeczesuje włosy.
-Ale wiesz, co w tym rozstaniu było najgorsze? Że on od
razu się poddał – wyznaję, sięgając po kolejną chusteczkę. – Po prostu
pocałował mnie i poszedł i nic poza tym.
-A chciałabyś, żeby zawalczył? -pyta po chwili milczenia. – Pamiętasz taką
rozmowę, mniej więcej rok temu, kiedy on powiedział, że jeżeli będziesz miała
go dość i mu to powiesz, to on to zaakceptuje? Zrobił to. Nie możesz mieć teraz
pretensji, że nic nie zrobił, skoro gdy ci się oświadczył dałaś mu kosza i
dodatkowo z nim zerwałaś. Z resztą, dzwonił, a ty nie odebrałaś. Wydawało mi
się, że jeśli chodzi o kwestie miłości, to ty jesteś mądrzejsza.
-Fajnie mnie pocieszasz.
-Ja mam zamiar postawić cię na nogi. Eli, jeszcze
wszystko da się naprawić.
-Ale ja chyba nie chcę…
-To czego znów ryczysz? Ciesz się odzyskaną wolnością!
Kocham cię, przeraźliwie cię kocham, ale teraz zupełnie cię nie rozumiem. Ty
płaczesz za nim?
-Bo… bo mnie wzięło na Rouziera!
Brawo Elena, nie miałaś kiedy tego przyznać!
-Te-te-tego
Rou-ziera? Z Zaksy?
-Tak, tego! Myślałam, że dorosłam, że skoro mam Piotrka,
to odechce mi się takich durnych, jednostronnych miłości, ale nie, jednak wcale
nie dorosłam! On ma Élodie i ją kocha, a mi jak zwykle pozostaje stanie i
patrzenie się z boku! Ale najgorsze jest to, że dla niego jestem przyjaciółką i
spędzam z nim więcej czasu niż spędzałam z Piotrkiem i on się mną więcej
interesował i przejmował niż mój facet! Jak mogłam się w nim nie zakochać?!
-Elena, dlaczego mi nic wcześniej nie mówiłaś, no
dlaczego?
Cały czas nie
umiem odpowiedzieć na to pytanie. Potem powoli otwieram się przed Amelią i
gadam i gadam i ciągle gadam, a ona słucha.
-Powiesz mu, co czujesz? – pyta niespodziewanie. Nie
powinna pytać, bo doskonale zna odpowiedź. To oczywiste, że dowie się przez przypadek. Tak było zawsze.
--------------------------------------------------------------------------------
Przedstawienie pt. ''Jesteś TYLKO moim przyjacielem'' czas zacząć.
to strasznie smutne i jeszcze smutniejsze kiedy Elena zdaje sobie sprawę, że ta miłość umrze śmiercią naturalną. beznadziejne uczucie.
OdpowiedzUsuńCzytając to, właśnie pomyślałam, że jakby ktoś wokół mnie tak skakał to chyba bym mu kark skręciła. Jezu, jak się wczułam w Elenę xd
OdpowiedzUsuńO ja pierdole...wow. To już...teraz misja Antek....xd
Nie wiem dlaczego, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale mam jakieś dziwne uczucie jakbym wiedziała doskonale co ona czuje. Nie wiem...emm...Nie - mi się wydaje, że Piotrek ją nadal bardzo kocha i dlatego wyszedł. Pewnie po prostu nie był w stanie nic zrobić, bo tak go to bolało.
Kurrrrwa, Amelia! Jaka ona jest pusta! To, że się kogoś kocha to jeszcze nic nie znaczy!
Hahahahahaha xd Geniusz!! Już to widzę jak ona chlipie, nagle przestaje, przechodzi jej i nagle tak zaciąga 'Booo mnie wzięęęło na Rouuzieraaa' i znowu w ryk! Jaaaakim Ty jesteś geniuszem!! Kocham ten rozdział. Strasznie rozumiem Ją. Elenka, I feel ya!
Piotr zachował się moim zdaniem bardzo dojrzale. Spodziewałam się raczej jakiejś sceny, rzucania talerzami i wrzasków, a on tylko spełnił obietnicę. Wychodzi na to, że elna powinna żałować utraty takiego mężczyzny
OdpowiedzUsuńJa jestem chyba trochę jak Elena. Też nie lubię i nie umiem rozmawiać o swoich uczuciach, do jakichś konkretnych wniosków dochodzę tygodniami, a kolejne tygodnie to czas żebym się ewentualnie przyznała przed innymi. Dlatego rozumiem Elenę, która dusiła to wszystko w sobie. Amelia jest dobrą przyjaciółką. Naprawdę potrafiła Elenę pocieszyć. Poza tym fajnie, że Elena się przyznała, przynajmniej przed Amelką, że zakochała/zadurzyła się w Antku. A co do Piotrka... To i tak musiało się tak skończyć. Jest mi go szkoda, bo jemu zależało na Elenie, ale jakoś nigdy mnie do siebie nie przekonywali jako para...
OdpowiedzUsuńNie wierzę w szczerość tych oświadczyn. Nie w takich okolicznościach. Ciągle się kłócimy i przestaliśmy się rozumieć? Świetnie - weźmy ślub! To niestety tak nie działa. Albo na szczęście. Dobrze się stało, ale nie wydaje mi się, żeby to był koniec historii z Piotrem. To mi do niego nie pasuje ;)
OdpowiedzUsuń