środa, 28 maja 2014

14. Nieważne, gdzie będzie dziś w nocy albo z kim spędza swój czas.

Another Night In

   -Skoro źle się czułaś, to była najlepsza decyzja, jaką mogłaś podjąć.
Najcudowniejszy mężczyzna na świecie od  godziny siedzi ze mną i próbuje zagłuszyć moje wyrzuty sumienia. Przyniósł tort czekoladowy, który wspólnie jemy, oglądając telewizję. Ja z kolei od pół godziny staram się powstrzymać od rzucenia się na niego. W sumie nic nowego-Elo Elo fruwa po wybiegu, więc Anto czuje się samotny i przychodzi pocieszyć swoją biedną, niezdarną, załamaną, brzydką polską przyjaciółkę. Uwielbiam ten schemat, z każdą wizytą Rouziera zakochuję się w nim jeszcze bardziej. Cóż, przynajmniej tyle dobrego, że nie zna prawdziwych motywów mojego postępowania.
-Ale ja nadal czuję się strasznie źle.
-Bo możesz jest jeszcze coś, co cię męczy?
                Będziesz ostatnią osobą, która się o tym dowie, skarbie.
Jego zaniepokojony wzrok przeszywa mnie, tkwię nieruchowo bliska wyznania mu wszystkiego, ale się powstrzymuję.
-Chyba nadal nie przywykłam do tego, że znów jestem sama.
-Po takim czasie bycia razem może ci to trochę zająć. Eli, rozstania zawsze są trudne…
-Anto, Piotrek nie jest moim pierwszym byłym, tylko po prostu nie spodziewałam się, że będę to tak przeżywać.
-Przepraszam, nie chciałem, żebyś odebrała to w ten sposób. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby Élodie odeszła. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam.
                Znów ona? Zaraz się rozpłaczę.
-Zmieńmy temat, dobrze?
 -Pewnie. Wybierasz się z nami na Sylwestra do Wrocławia?
-Na tego siatkarskiego? Chyba. Chociaż przyznam, zupełnie nie spodziewałam się zaproszenia Guillauma. Tylko mogą być problemy.
-Jakie?
-Wiesz, ma być jeszcze Łasko i Bartman. Z tego, co wiem, żaden z tej trójki, to znaczy mam na myśli jeszcze Samika, raczej nie pała do siebie szczególną sympatią, a już na pewno nie Łasko z Bartmanem.
-Dlaczego?
-To trochę skomplikowane. Może to, co powiem, zostać między nami?
-Słowo Rouziera.
-Więc moja Amelia jest troszeczkę zauroczona Michałem odkąd tylko pojawił się w Jastrzębiu. Problemem był, pewnie i nadal jest Bartman, który z kolei wszędzie łazi za Amelią. Nawet przez moment ze sobą kręcili, ale dla niej to nie było nic poważnego.
-A on ją poważnie traktował?
-Niestety. Od jakiegoś czasu Amelia zna Łasko, sama nie wie, czy będzie chciała rozwijać bardziej tę znajomość.  Tak czy inaczej, jakby chciała, może mieć przeszkodę w postaci Zibiego.
-Eli, a ty i Łasko? Nie będzie zazdrosny o Guillauma?
-Wydaje mi się, że mu przeszłam. Chyba takiej akcji jak była w restauracji to nie powtórzą.
                Zaczynamy śmiać się z całej tej sytuacji i z tego, co by było, gdyby Kubiak nie zabrał mnie do domu. Jest fajnie, dopóki Antek nie mówi, że nigdy więcej nie chce widzieć mnie płaczącej. Od razu poważnieję. Nikt wcześniej nie powiedział mi czegoś takiego, nie wiem, jak mam do tego podejść. Szybko w mojej głowie tworzy się plan odbicia Antonina Élodie. Nie rozumiem jednego-skoro ją kocha, dlaczego tak często do mnie przychodzi i mówi mi rzeczy, które zwykli przyjaciele mówią sobie po naprawdę sporym czasie?
-Ufasz mi? – pyta dość niespodziewanie, czym paradoksalnie wzbudza moją nieufność. – Elena, chciałbym żebyś czuła, że masz w nas oparcie. Jeżeli potrzebujesz się wygadać, poradzić, od razu do nas dzwoń.
-Wiem Antoś, wiem – uśmiecham się jakby to miało mnie powstrzymać od kolejnej Niagary łez. Anto za punkt honoru znów bierze sobie poprawienie mi humoru, to samo robi także Amelia. Obydwie jedziemy po pracy do centrum handlowego w poszukiwaniu jakiś kiecek na sylwestrową imprezę. Nie spodziewałam się, że będę mieć z tego tyle frajdy. Przymierzamy masę sukienek, w końcu Amela decyduje się na prostą kremową, ja z kolei kupuję długą czarną spódnicę i do tego delikatną koronkową bluzkę. Co dziwne, ten zestaw wybrała mi Ami, choć jak na nią przystało, powinnam dostać z jej rąk coś kiczowatego i obcisłego. W Sylwestra rano idziemy do kosmetyczki na manicure, potem barykadujemy się w mojej jaskini.  Nareszcie jestem w dobrym humorze i staram się skupić na nadchodzącym wieczorze. Kombinujemy przy włosach i przy makijażu, ciągle się śmiejąc. Do Wrocławia zabieramy się z Anto, Elo Elo i Guillaumem. Martin wydaje się być spięta, nieswoja. Samik robi za duszę towarzystwa, zagadując, nawet trochę podrywając Amelię. Trochę mnie to bawi, bo Ami zupełnie nie była na to przygotowana. W klubie daje jej spokój i przyczepia się do mnie, ale nie zachowuje się natrętnie, tylko jak dobry kumpel. Amelię porywa Łasko. Łapię jej szeroki uśmiech i sama się uśmiecham patrząc, że wygląda przy nim na naprawdę zadowoloną. My z Guillaumem nie ograniczamy się z piciem, Anto również. Élodie stanowi wyjątek. Wygląda na zmęczoną i przybitą.
-Od rana czuję się jak przejechana przez kombajn – mówi, gdy we dwie wychodzimy na dwór by zaczerpnąć świeżego powietrza. – Na cokolwiek do jedzenia nie spojrzę, od razu wszystko podchodzi mi do gardła. Anto twierdzi, że to wina przemęczenia. Myślałam, że może jestem w ciąży, ale schudłam, a nie przytyłam. W sumie tyle zjadłam u rodziców Anto… A ty skarbie jak się trzymasz?
-Daję radę – uśmiecham się wciąż mając w myślach Elo Elo mówiącą o ciąży. Od razu odpycham tę myśl od siebie, nawet przez mikrosekundę nie dopuszczam jej do głosu. Wolę po raz enty słuchać ‘Eli, pamiętaj, masz we mnie wsparcie’.
-Eli, pamiętaj, masz we mnie wsparcie.
                A nie mówiłam? Co za przewidywalna kobieta…
-Wiem, bardzo ci za to dziękuję. Jesteście z Antoninem wspaniali.
                Bardziej Anto niż ty, no ale przemilczmy to.
-Eli, ty też jesteś cudowna. Tak strasznie cię kocham! – Élodie tuli się do mnie i zaczyna łkać. Dobra, tego się nie spodziewałam. Może ona rzeczywiście…NIE. Nie próbuj o tym Mika myśleć. Nie nie nie.
- Élodie ale nie płacz!
-Żadna moja koleżanka nigdy nie była tak cudowna i nigdy żadnej nie ufałam, nie mogę nie płakać wiedząc, że w końcu mam kogoś takiego jak ty!
                Czuję się dziwnie. Jest mi niesamowicie miło i jednocześnie strasznie głupio. Moja miłość do Antonina i to, że próbuję jej nie lubić, ale nie mogę… Dlaczego nie mogła być straszną i bezmózgową kurwą? Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze!
-Jezu, dziewczyny, szukam was wszędzie! – na balkon wpada zziajany Anto. – Elena, Guillaume na dole leje się z Bartmanem i Łasko, twoja przyjaciółka nie może ich odciągnąć!
                Nie czekając na nich i nie zważając na obcasy zbiegam na dół, gdzie w końcu korytarza widzę całą czwórkę. Amelia wrzeszczy i nie dziwię się, że nikt nie reaguje, bo muzyka zdecydowanie ją zagłusza. Z całej siły odciągam Samika od rozwścieczonego Bartmana gdy Amela piszcząc łapie Michała za nogawkę.
-CZY WYŚCIE POWARIOWALI?! – krzyczę. – O co tu kurwa chodzi?! – patrzę na Guillauma, który przeklinając pod nosem poprawia koszulę. Ten wzrusza ramionami i pokazuje na Amelię.
-Bili się o nią, więc chciałem ich rozdzielić – odpowiada. – Lepiej spytaj się twojej przyjaciółki albo tych dwóch.
-Wiecie co, ja wam podziękuję – Amelia przeciera oczy, powstrzymując się od płaczu. – Zajebisty wieczór mi zrobiliście, najlepszy kurwa na świecie! – rzuca wściekła i idzie, a żaden z bohaterów nie próbuje jej zatrzymać. Guillaume szepcze bym za nią poszła, łapię ją przy wyjściu.
-Wrócę do domu – mówi. – Dali się nabrać na płacz, nie? Ja pieprzę, ja nie wiedziałam, co mam z nimi zrobić. O mało sama nie dostałam w twarz. Zaraz do nich pójdę i rozwalę ich z tej złości.
-Ale jak to się w ogóle stało? – pytam.
-Cały czas byłam z Michałem, widziałam, że Zibi przygruchał jakąś laskę, więc się nie martwiłam. Mieliśmy wyjść na balkon, wcześniej Michał chciał pójść do łazienki, dlatego czekałam na korytarzu. Przypałętał się Zbyszek, zaczął się do mnie lepić, Michał wyszedł no i się zaczęło. Szedł Samik, widząc co się dzieje starał się ich porozdzielać, potem mignął mi Anto i przyszłaś ty. Ależ jestem wkurwiona! – Amelia bierze drinka i wypija go na raz. Serio, boję się, że za chwilę zacznie zabijać.
-Jak się czujesz? – przy nas zjawia się Guillaume, Anto i Elo Elo.
-Okej, okej – kiwa głową Ami, wypijając kolejnego drinka.
-Eli – szepcze mi do ucha Élodie – ja będę wracała do Kędzierzyna, bo nie dam rady dłużej tu być. Jeżeli chcecie, możecie wrócić ze mną. Chłopaki zostaną, ja po nich rano pojadę.
                Patrzę na Amelię biorącą trzeciego mocnego drinka po kolei. Guillaume patrzy się na nią tym samym wzrokiem i najwyraźniej myśli o tym samym, co ja, bo po cichu sugeruje żebym wróciła z Przybyszewską do domu. Amelia nie protestuje, na odchodne daje w pysk Bartmanowi, chce też walnąć Łasko, ale w ostatniej chwili łapiemy ją z Martin. Całą drogę nie mówi nic, tylko kiedy wysiadamy przed blokiem dziękuje Elo za odwózkę. Wchodzimy do mieszkania Amelii, ta od razu otwiera wino i ciągnie mnie do łóżka. Oparte o siebie pijemy razem ze słomki, słuchając muzyki z piętra wyżej.
-Ja się zemszczę – mruczy po raz kolejny. – Tak się zemszczę, że oboje się nie pozbierają.
-Wiem – przytakuję. – I tego się najbardziej boję.

                Pierwsze dni po Sylwestrze Amelia chodzi niespokojna. Martwię się o nią. Po meczu Jastrzębskiego z Olsztynem od razu zbyła Łasko, Bartman trzymał się od niej z daleka, nawet nie próbował się tłumaczyć. Chciałam, żebyśmy poszły gdzieś do klubu, nie chciała, wolała zaszyć się w domu i to w dodatku sama. Uszanowałam to. Z herbatą rozwalam się przed telewizorem, ciesząc się z tak naprawdę pierwszego od dawna beztroskiego wieczoru, kiedy udaje mi się wreszcie wyłączyć myśli. Wszystko jest świetnie, dopóki nie dzwoni podekscytowany Rouzier i każe mi natychmiast do nich przyjeżdżać. Leniwie przebieram się i jadę, niezbyt zainteresowana tym, co chcą powiedzieć. Od wejścia przeszczęśliwy Anto rzuca się na mnie i ciągnie do salonu, gdzie oprócz Élodie jest także Samica.
-Więc co to za ważna informacja? – pytam.
- Élodie jest w ciąży, pobieramy się!
-Gra…gratuluję.
               Ja pierdolę. Gorzej być nie może. Więc tak właśnie wygląda koniec świata.

--------------------------------------------------------------------------------

Elenka jeszcze nie wie, ale będzie gorzej.

Wracam do onepartów. Pewnie w tym tygodniu pojawi się coś nowego, więc jeśli ktoś ma ochotę zapraszam tu. Prawdopodobnie pojawi się o panu Bartmanie, panu Możdżonku albo panu Ferensie. Jeszcze zobaczę.

5 komentarzy:

  1. łaaaaał, ale się pokomplikowało. boże, Elena jest w takiej masakrycznej sytuacji, aż mi przypomina siebie z... kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak..., troszkę się porobiło....
    No, ale cóż..., skoro mówisz, że będzie gorzej, to..., zostaje mi tylko czekać.

    Do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze gorzej? Ok, zaczynam się bać.
    W ogóle cała ta sytuacja jest.. dość niezręczna. I w sumie smutna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareeeeszcie ktoś coś dodał do czytania! Chwała Ci, Sysiu!!
    '-Ufasz mi? – pyta dość niespodziewanie, czym paradoksalnie wzbudza moją nieufność.' Strasznie mi się podoba ten kawałek. On jest taki prawdziwy i taki...mądry.
    Jeżu, uwielbiam jej przemyślenia! :D
    Wino ze słomki....popłakałam się! Jakie to cudowne! Ejj! Jest plan na Łódź:D
    O__________O w czym jest!?

    OdpowiedzUsuń
  5. Łasko i Bartman są głupi zamiast olać ją obaj biją się o nią! Zabawne dzieciaki. Laska sypiała z jednym, a podobał jej się inny. Teraz by chciała podmiany. Nie rozuiem tych dwóch! Elenka to się wpakowała jak śliwka w kompot z truskawek! Teraz już Anto jest całkowicie nieosiągalny...

    OdpowiedzUsuń