czwartek, 12 czerwca 2014

15. Nie mogłam stać i patrzeć jak żenisz się z inną ale kochanie, mam nadzieję, że jesteś tak samo szczęśliwy.

Wedding Bells

                Nie powinnam w ogóle wyć. Przecież od początku wiedziałam, że to tak się skończy, że zakocham się jak ostatnia idiotka, a on będzie mnie traktował tylko po przyjacielsku. No i się doczekałam. Siedzę na środku dywanu, smarkam się i płaczę i trzęsę i czuję się tak źle, że boję się, czy ‘przypadkiem’ sobie czegoś nie zrobię. Chyba do tej pory nic nie rozwaliło mnie psychicznie aż do tego stopnia. Miałam w życiu parę miłostek czy większych zauroczeń i choć wiedziałam, że one są z góry skazane na niepowodzenie tak ich, nie przeżywałam. Może dlatego, że większości z nich nie znałam osobiście? Były, minęły, nie ma czego roztrząsać. A to? Nie dam rady dalej udawać. Nie dam rady wytrzymać przy nim i przy Élodie. Nie dam rady wytrzymać przy kimkolwiek.
Amelia nie jest wyjątkiem. Idealnie tuszuję przepłakaną niedzielę, więc kiedy wpada po treningu, nie widać po mnie ani śladu łez.
-Niech się żenią i mają gromadę bachorów, powodzenia.
-Elens, kobieto, co ty bredzisz?
                Amela jest wyraźnie zaskoczona newsami, które jej opowiedziałam i moją reakcją na nie. Ma otwarte ze zdziwienia usta, podchodzi do mnie i przykłada mi dłoń do czoła.
-Skoro nie masz temperatury, to co ty pierdzielisz? –pyta. – Elena, on się hajta, ojcem zostanie a tobie to wisi?
-I powiewa!
-Elena!
-No co? To była tylko chwilówka, jak katar, było, nie ma. Koniec.
                Powiem to jeszcze raz, aż to sobie wpoję…
-Co za wyszukane porównanie rodem z gimbazy, skarbie, czuję, że cofasz się emocjonalnie.
-Emocjonalnie to ja zatrzymałam się na poziomie drugiej liceum. Teraz stwierdzam oficjalnie, że nie ma we mnie miłości.
-Elena, co to za pierdolenie?! Kuby  nie kochałaś, Piotrka?
-Z Piotrkiem to stało się przyzwyczajeniem. Chyba nigdy tak naprawdę nikogo nie kochałam.
                Do momentu gdy uświadomiłam sobie co czuję do Rouziera.
-Ta rozmowa jest strasznie dziwna, wiesz? Zupełnie nie przypominasz siebie.
-To niby kogo? Lepiej opowiadaj, gdzie zabrał cię Łasko.
-Nie zmienisz w ten sposób tematu.
                Zawsze się udawało… Z lekkością zapewniam ją, że tak, Anto był jednak zauroczeniem a mój humor spowodowany jest okresem i nie, nie ma się czym martwić, radzę sobie sama.
-Będę mieć cię na oku – stwierdza poważnie, po czym, ku mojej uldze, przechodzi do innego tematu i o dziwo, to nic związanego z Łasko. Nie ryczę od razu po jej wyjściu. Spokojnie biorę kąpiel, kładę się do łóżka i dopiero tam zaczynam dwugodzinny maraton łez i smarków w towarzystwie resztek wina, mojej ulubionej komplikacji smętów i chusteczek. Staram sobie wmówić, że jestem silna, że ta sytuacja wiele mnie nauczy, ale nic to nie daje.  Ciągle nie potrafię wyjść z krainy malutkich marzeń o byciu z Rouzierem. Nie rozumiem skąd we mnie przekonanie, że tylko z nim mogłabym być w pełni szczęśliwa. Może to właśnie tak wygląda prawdziwa miłość? Wiem, że po raz pierwszy zakochałam się w mężczyźnie, a nie w jego wyobrażeniu. On jest zakochany w innej, z nią planuje życie, ja jestem na spalonej pozycji. Jak zwykle z resztą. Super.

                Trzecią godzinę z ludźmi z pracy siedzimy w jednym klubie z tą rzeźniczą muzyką, przez którą za parę minut zaczną puchnąć mi uszy. To mój trzeci drink, ale dzięki Bogu, nie muszę wracać do Kędzierzyna, bo nocuję we Wrocławiu u Ulki. Odpuściłam dziś pierwszy raz mecz w tym sezonie i mam z tego powodu wyrzuty sumienia.  W myślach wznoszę kolejne toasty : za przyszłych małżonków, za ich rychły rozwód… Wiem, jestem okropna, ale nic na to nie poradzę. Przynajmniej się nie upijam jak większość ekipy. Amela wypiła tylko jednego, bo czeka na telefon od Michała i ‘głupio by było, gdybym odebrała pijana, prawda, Eli?’. Wzruszyłam ramionami i mruknęłam, że jemu to pewnie bez różnicy, czy jest trzeźwa czy pijana. Nic nie odpowiedziała. Do mnie za to dzwoni Samica i pyta, czy mam ochotę z nim wyjść kolejnego wieczoru. Po wyjściu na potańcówkę dla seniorów jakaś impreza w niedzielę nie jest zaskoczeniem. Zgadzam się, bo w sumie co mi szkodzi, Sylwestra przetrwałam, on się nie dowalał, w gruncie rzeczy całkiem go polubiłam. Tak po prostu, zwyczajnie. Nic od niego nie wymagam, nic nie oczekuję. Rzadko się to zdarza.
Całe popołudnie przeznaczam na wyszykowanie się. Nie śpieszę się, na spokojnie wybieram strój, układam włosy, maluję się. Chcę poczuć się dobrze w swojej skórze, by nie czuć się źle patrząc na inne kobiety. W ogólnym rozrachunku wydaje mi się, że jest okej, nawet bardziej niż okej. Czuję się naprawdę kobieco i Guillaume widać myśli podobnie, bo gdy otwieram mu drzwi patrzy się nieco zamurowany.
-Elena, jesteś… jesteś śliczna – uśmiecha się nieśmiało, dając mi kwiaty.
-Dziękuję – staram się nie roześmiać z miny Samika i przychodzi to z trudem. Pierwszy raz widzę go tak nieśmiałego i strasznie mnie to bawi. Przestaje mnie to bawić po godzinie. Guillaume nie przypomina Guillauma, tylko biednego, wystraszonego gimnazjalistę na pierwszej randce. Jest zdecydowanie gorszy niż na tej  emeryckiej potańcówie.  Wreszcie idziemy na parkiet, który jest i tak nieźle zapełniony, biorąc pod uwagę, że to niedziela wieczór i o tej porze ludzie przygotowują się do nadchodzącego nowego tygodnia. Samica staje się coraz bardziej, jakby to powiedzieć… nachalny. Nie ma już tego nieśmiałego chłopaczka, jest wyraźnie napalony samiec i to nie jest w ogóle zabawne. Rzuca coraz więcej komplementów, bardziej się do mnie przylepia. Nie czuję się przy nim swobodnie. Powoli łączę w głowie jego zaproszenie na Sylwestra z coraz częstszymi telefonami i wizytami z tym wyjściem i od razu pojawia mi się jednoznaczna myśl.
-Słuchaj, musimy pogadać – postanawiam od razu powiedzieć mu prawdę, by nie narobił sobie nadziei. – Nie myśl sobie za dużo. Nie wydaje mi się, żebyśmy… żeby to wyszło. Nie, to nie wyjdzie. Ja naprawdę cię lubię Guillaume, i niech tak zostanie. Przyjaciele. Nic więcej. Nie bierz tego do siebie, to wyłącznie moja wina, ja nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek…
-Elena, czy ty myślisz, że ja się w tobie zadurzyłem? – przerywa nagle Samica i zaczyna się głośno śmiać. – Boże, nie, Elena, to nie tak!
                Otwieram usta ze zdziwienia i od razu uświadamiam sobie, jak wielką kretynkę z siebie zrobiłam. Ja pierdolę, to zdecydowanie moja największa życiowa katastrofa… Niewiele myśląc bez słowa zabieram swoje rzeczy i szybko wychodzę, nie zważając na wołanie Samicy. Tylko ja potrafię upierdolić sobie w głowie jakieś niestworzone rzeczy i wziąć je za prawdę. Ja pieprzę, jak ja mogłam się tak wygłupić! Jak mogłam pomyśleć, że spodobałam się Guillaumowi, no jak?! Wcale się nie dziwię, że się tak śmiał, sama bym się na jego miejscu śmiała… Docieram do domu całkowicie zapłakana, ledwo widzę ekran telefonu wystukując do niego smsa, że przepraszam za ten wieczór i choć odpisuje, że nic się nie stało, nie uspokajam się. Moje życie jest jedną, ogromną pomyłką. Nic mi się w nim nie udaje oprócz robienia z siebie idiotki. To akurat wychodzi mi doskonale…

                -Weźmiesz zlecenie za Martę. Ma grypę, nie da rady.
-Jakie zlecenie?
-Zjazd europejskich wydawnictw językowych w Sopocie, konferencje, spotkania, takie tam.
-Kiedy?
-Od tego czwartku do niedzieli włącznie. Wyjeżdżasz pojutrze.
                To zlecenie jest tak gwiazdka z nieba, jak cud. Wyjazd z Kędzierzyna teraz, choćby na te parę dni, to najpiękniejszy prezent, jaki mogłam dostać. Jednak mój Anioł Stróż to porządny jest, nie ma co, tak mnie uratować! Po wczorajszej przepłakanej nocy postanowiłam, że przeprowadzę się, bo nie dam rady dalej żyć blisko Anto i Elo Elo, no i przy Guillaumie teraz też. Może akurat ktoś na tym zleceniu we mnie uwierzy i zaproponuje mi nową pracę gdzieś na drugim końcu Polski? Byłoby wspaniale. Wieczorem chcę o tym powiedzieć Amelii, ale ona ubiega mnie, przychodząc do mnie.
-Widziałam się z Umarlaczkiem po treningu – mówi niepewnie. – Elena, co się wczoraj stało? Pytałam się go, powiedział tylko, że dziwnie się zachowywałaś i byłaś strasznie przybita.
                Niechętnie i ze wstydem opowiadam Ameli o wczorajszym wieczorze. Teraz wraca to do mnie ze zdwojoną siłą, mam ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy nikomu nie pokazać się na oczy.
-Skarbie, ciesz się, że nie powiedziałaś tego Rouzierowi – Amelia nie śmieje się, tuli mnie, nakręcając moje włosy na palce. – Wcisnęłam Umarlaczkowi, że masz problemy rodzinne, no i nadal nie jesteś pewna czy dobrze zrobiłaś rozstając się z Piotrem.
-Amelia, dziękuję…
-Ale potem sobie uświadomiłam, że przecież on to wszystko opowie Anto, więc ten się do ciebie odezwie i będzie ci znów gadał, że możesz na niego liczyć. Elena, doskonale wiem, że jego zaręczyny i ciąża Élodie nie spłynęły po tobie. Ty go kochasz i wcale się nie odkochujesz.
                Chcę zaprzeczyć, ale nie mogę. Nie przed Amelią. Nie przed samą sobą.

--------------------------------------------------------------

Mam parę pomysłów na to opowiadanie. Jeszcze nie wiem, który wykorzystam, pewnie je pomieszam, a może do głowy wpadnie mi coś zupełnie nowego. No nic, w każdym razie, chyba powoli czas wyprowadzać Elenę na prostą. 

6 komentarzy:

  1. Elena to nawet mnie bije na głowę w domysłach i robieniu głupich rzeczy. właściwie nie wiem, w jaką stronę najbardziej bym chciała, żeby to poszło, ale ty na pewno wymyślisz coś turbo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutno się zrobiło. Tak jeszcze bardziej. I zupełnie nie wiem, czego się spodziewać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jakoś..., no właśnie..., smutno.
    I na raz boję się, i nie mogę doczekać tego, co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  4. "Odpuściłam mecz i mam wyrzuty sumienia" hihihi:D
    Dzwoni Samica...hahahaha!! SYSIA, TO ZDJĘCIE!!!! xd nie moge!!
    Co za kretyn!! Jak on mógł się z niej zacząć tak po prostu śmiać! No idiota!!
    Jak masz kilka pomysłów na opowiadanie to pamiętaj, że możesz wykorzystać je wszystkie, tak jak Marjan :D powodzenia! Tylko pisz bardziej regularnie!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham Elenę za jej sieroctwo życiowe, bez kitu.

    OdpowiedzUsuń
  6. No przepraszam bardzo! Ja bym wysunęła takie same wnioski jak Elena. W końcu Samik prawił jej komplementy i się przystawiał. Tylko może on chciał się tylko zabawić z ładną Polką.

    OdpowiedzUsuń