wtorek, 1 lipca 2014

16. I ja nie umiem milczeć cały czas.

                           Cherry

    Na pociąg do Sopotu zawiozła mnie Amelia. Kazała mi skupić się na pracy, a nie na myśleniu o Antoninie. Jakby to było takie proste… Z całego biura jechała nas piątka. Mniej więcej się znamy, sporo gadamy, ale jednak utrzymujemy dystans między sobą. Na miejscu mieliśmy spotkanie z kierowniczką całej imprezy, dostaliśmy wytyczne kto i gdzie będzie potrzebny. Ja tłumaczyłam spotkanie ze znaną francuską pisarką, towarzyszyłam jej także podczas konferencji. Dogadywałam się z nią bardzo dobrze, najwidoczniej musiała być ze mnie wyjątkowo zadowolona skoro spytała się, czy byłabym zainteresowana przetłumaczeniem jej najnowszej książki. Zgodziłam się. To spora odpowiedzialność, ale to miłe, że ktoś mi tak zaufał i nie wątpi w moje umiejętności. Pod względem zawodowym byłam całkiem szczęśliwa, gorzej pod względem osobistym. Anto wydzwaniał do mnie codziennie, zupełnie nie zauważał tego, że wcale nie chcę z nim rozmawiać. Za każdym razem gdy podejmował temat ślubu i ciąży Élodie kończyłam połączenie. On myślał, że to wina mojego telefonu. Nie zaprzeczałam, bo i po co. Teraz też tak było. Zadzwonił, odebrałam, zaczął tę samą gadkę, wyłączyłam się. Leżę na łóżku i się śmieję, sposób, w jaki sobie próbuję z nim radzić jest zabawny i nawet odrobinę pomaga. Najpierw trochę płakałam, teraz już tylko się śmieję. To duży postęp. W końcu włączam laptopa i zaczynam przeglądać maile, gdy ktoś wchodzi do mieszkania. Kuźwa, znów zapomniałam zamknąć drzwi. Oby to była Amelia…
-Elena, zmienisz w końcu ten telefon?
                Boże.
-Antonin, wystraszyłeś mnie – mówię wkurzona. Anto nie robi sobie z tego nic, przytula mnie tak, że miękną mi kolana, mózg przestaje pracować a złość momentalnie wyparowuje.
-Tęskniłem – uśmiecha się, wręczając bukiet róż. – Proszę, dla ciebie, na powitanie.
-Nie wiedziałam, że parę dni to tak dużo czasu – kręcę głową. – Dzięki Antoś. Coś się stało, że tak przyszedłeś?
-Nie widziałem cię dawno. Opowiadaj o wyjeździe.
                Wolę opowiedzieć mu wszystkiego, niczego nie pomijając, niż pozwolić, by raczył mnie opowieściami o szczęściu swoim z Élodie. Nie nie, dosyć się tego nasłuchałam. Mówię o wyglądzie hotelu, o jedzeniu, o ludziach, dosłownie o wszystkim. Kiedy opowiadam o propozycji pisarki wydaje się być ze mnie autentycznie dumny. Jest mi głupio. Mega głupio. Żebym ja tak cieszyła się z nim… Staram się szczerze uśmiechnąć słuchając jego planów o ślubie, o poszukiwaniu większego mieszkania, o kompletowaniu rzeczy dla dziecka.
-To cudownie – mówię.
                Nie. To nie jest cudowne, Elena nie kłam.
-Rozmawialiśmy z Élodie, że na świadków ślubnych weźmiemy moją siostrę i jej brata, ale na chrzestnych dla malucha ciebie i Guillauma. Jeżeli oczywiście się zgodzicie.
                Ja pieprzę, już współczuję dziecku. I jak ja mam się nie zgodzić, jak?
-To byłby zaszczyt.
                Pierdolisz, Elena.
-W ogóle nie wiem o co chodziło Samikowi. Ostatnio mówił mi, że z tobą jest coś nie tak, że chyba nadal przeżywasz rozstanie. Tak teraz z tobą rozmawiam i nic po tobie nie widać, z resztą przecież byś nam powiedziała.
                Amelia miała rację, gdzie to zapisać?
-Już jest okej. Życie musi toczyć się dalej, prawda?

Płaczę całą noc. W dzień udaję, że wszystko gra, po czym znów płaczę cały wieczór i noc. Granie przyjaciółki mnie przerasta. Na domiar złego Elo Elo wprosiła się na wieczór. Połykam parę tabletek na uspokojenie, zapalam papierosa i czekam. Stoję przed lustrem, ćwiczę uśmiechy i teksty, które będą brzmiały naturalnie. ‘Tak Élodie, z radością zostanę chrzestną waszego maleństwa!’, ‘Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się waszym szczęściem, jesteście piękną parą!’, ‘Z twoją figurą na pewno niewiele przytyjesz’… Jakby dowiedziała się prawdy to by od razu namówiła Antonina do zmiany klubu i wyjazdu na drugi koniec świata.
W końcu przychodzi.
Przez trzy godziny słucham o sukniach, welonach, kwiatkach, śpioszkach, łóżeczkach, zabaweczkach, smoczkach i innych, zupełnie nie interesujących mnie w tym momencie rzeczach. Z grzeczności przytakuję, uśmiecham się, coś skomentuję.
Wychodzi.
Idę do Amelii. Zaczynam litanię żalów, jęków, krzyków, płaczów. Jestem bliska wyrywania włosów z głowy i kupna laleczki woodoo na Élodie.
-Jezus, Eli skarbie, już, spokojnie – Amela stawia przed nami kieliszki z wódką.
-Dawaj całą – mówię, ale Ami kręci przecząco głową. – Ja wiem, co zrobię. Skoro oni nie chcą się wyprowadzić, to ja to zrobię.
-Elena, powariowałaś.
-No tak, masz rację, zwariowałam. Przez całe życie tak mi nie odpierdalało jak teraz. Ze mną jest naprawdę źle.
-To przeprowadzam się z tobą.
-A Łasko?
-To tylko facet. Nawet nie jesteśmy razem. Jest świetny, bardzo mnie kręci, ale ciągle trzyma mnie na dystans. Jak się dowiedział, że skręciłam kostkę, przyszedł tylko raz i to na godzinę. W Lidze Mistrzów i tak im nie idzie.
-Jakby Zaksie szło.
-Przynajmniej Anto wie o twoim istnieniu i dzwoni do ciebie z każdą duperelą. A ten? Wieki miną nim go rozgryzę.
                Właśnie ze względu na skręcenie kostki Amelia ma przerwę w kręceniu tyłkiem na boisku, dlatego na meczu Jastrzębskiego z Fartem siedzi ze mną na trybunach. Na trybunach siedzi również z tego samego powodu Bartman z blond towarzyszką, której obecność doprowadza Amelię do wrzenia.
-Ja nie rozumiem, ja tego zawszonego człowieka zupełnie nie rozumiem – zagryza do krwi wargi ze złości. No, ja z kolei jej nie rozumiem.
-Jesteś zazdrosna – stwierdzam śmiało.
-Nie jestem.
-Jesteś.
-Nie jestem! Po prostu wkurwia mnie ten widok, gdyż on mógł ze mną i z nią w tym samym czasie… wiesz… flirtować. Kiedy za mną łaził mógł w tym samym czasie obrabiać ją na boku. Ona o mnie na bank nie wie. Ja o niej wiem i czuję się fatalnie.
                Bartman całuje dziewczynę. Amelia od razu spuszcza głowę.
-Elena, chodźmy stąd – mówi cicho. – Chodźmy stąd bo ja jestem gotowa uświadomić tej parze parę rzeczy a dobrze wiesz, że ja potrafię zrobić zadymę.
Wychodzę z nią. Bardzo mocno przeżywa całą tę sytuację, nie potrafi się uspokoić.
-Elena, gdybym ja tak jednak też coś do niego czuła, albo czuła więcej niż on… Gdyby tak miał nas dwie… Może ma nawet więcej…
-To palant. Bardzo dobrze, że z nim nie jesteś.
-Jak wrócę do treningów to nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Nie będę psuć sobie nerwów.
                Widząc stanowczość Amelii postanawiam spróbować wyleczyć się z Rouziera. Nie myślę o nim, kontakt ograniczam do zbędnego minimum, zwalając wszystko na pracę. Tak mija luty, marzec. Powoli jest lepiej. W pracy czuję się naprawdę spełniona, nawet moje życie towarzyskie nie jest totalną ruiną. Wychodzę z ludźmi z pracy, z Amelią, czasem nawet z Łasko. Udało mi się nawet poprawić relacje z Guillaumem, jesteśmy bliżej siebie niż byliśmy wcześniej. Przychodzi do mnie wieczorem po treningu, widzę, że coś go gryzie.
-Zmieniam klub. Wyjeżdżam do Argentyny.
                Zaskakuje mnie. Nie wiem, czy mam mu pogratulować bo jest mi niewyobrażalnie smutno.
-Gdzie?
-Buenos Aires Unidos.
-Nie znam.
                Zapada między nami krępująca cisza. Czuję, że to jeszcze nie wszystko, co ma mi do powiedzenia Francuz.
-Elena, jedź ze mną.
                CO?
-Guillaume, jak ty to sobie wyobrażasz?
-Tobie to jest potrzebne.
-Niby dlaczego?
-Bo zakochałaś się w Anto i sobie z tym zupełnie nie radzisz.
                Niech ktoś mnie uszczypnie i powie, że ja się przesłyszałam. Czy dzisiaj jest pierwszy kwietnia? Nie. Nie jest. Sen też to nie jest. Ja pierdolę. Ja pierdolę, Elena, tylko nie płacz, proszę cię, nie płacz…
-Antonin nic o tym nie wie. Oni się nawet z Élodie nie domyślali.
-A ty?
-No ja się domyśliłem. Zaczęłaś więcej pracować od razu po tym jak powiedzieli nam o ciąży. Zaczęłaś się inaczej zachowywać, nawet na mecze przestałaś przychodzić. Połączyłem parę faktów i tyle.
                Kompromitacja na całej linii. Dlaczego akurat on musiał zacząć się bawić w detektywa?
-Elena, to nic złego.
-Nie, zakochanie się w zajętym facecie, który w dodatku nie widzi świata za swoją narzeczoną, no gdzie, oczywiście, to nic złego!  Teraz jest lepiej niż było wcześniej, dzięki za troskę.
-Mówiłaś, że masz dużo dni wolnych bo twoja firma się przenosi, weźmiesz jeszcze urlop i pojedziesz mną chociaż na miesiąc. Kiedy się przenoszą?
-Chyba jakoś w drugim tygodniu lipca.
-To akurat, Anto po sezonie jedzie na kwalifikacje na Igrzyska, potem na Ligę Światową, z kolei  Élodie będzie we Francji. Wychodzą więc dwa miesiące bez nich. Jakbyś pojechała ze mną miałabyś jeszcze więcej czasu dla siebie. Jak ci się spodoba zostaniesz ze mną.        
                Wybór nie jest trudny, prawdę mówiąc jest oczywisty.


---------------------------------------------------------------

Wydaje mi się, że chyba jesteśmy już bliżej końca niż początku.

4 komentarze:

  1. bardzo miły ten Samik, ale gdyby mnie ktoś tak zdemaskował to zapadłabym się pod ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupio tak uciekać na koniec świata z powodu jakiegos marnego faceta. Trzeba tak jak Bartman klina zabić klinem i znaleźć sonie kogoś innego. Amelia za to jak pies ogrodnika się zachowuje. Nie chciała chłopa, to ten sobie inną znalazł i dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  3. To było cudowne uczucie, przeczytać trzy rozdziały z rzędu :3 Nawet pomimo faktu, że wszystko się w nich sypie. Ja nadal nie umiem rozgryźć tych wszystkich facetów, Zaczynając od francuskich Zaksiaków, kończąc na Jastrzębianach. Mi też się wydawało, że Samica może czuć do Eleny miętę, ciągle ją gdzieś zabierał, a kiedy ona powiedziała, że nic z tego nie będzie, siatkarz zaprzeczył. Ciekawe w takim razie o co naprawdę mu chodziło? A może po prostu Francuzi tak mają, że przyjaciółki traktują jak dziewczyny do których się zarywa. Zachowania Michała i Zibiego nie ogarniam, nie wiem który bardziej mnie dziwi, ale chyba jednak Łasko. A co do tego ślubu i dziecka, to to w ogóle jest jedna wielka katastrofa i szczerze współczuję Elenie, że musi wysłuchiwać tych wszystkich nudnych rzeczy o przygotowaniach do wesela i chrzcin. Takie rzeczy same w sobie są nudne (przynajmniej dla mnie), a co dopiero kiedy są nudne i bolesne :/
    Strasznie jestem ciekawa jak to się wszystko skończy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhuhuhu ;> Ciekawie się tutaj dzieje. Ja się tam cieszę, że ona pojedzie z nim do tej Argentyny, wydaje mi się, że do siebie pasują. Ale Antek i Elo Elo to naprawdę ślepi idioci, przecież taki coś nie jest trudno zauważyć. To znaczy chyba...ja się tam nie znam. Nie, dobra xd nieważne xd

    OdpowiedzUsuń