Fix you
Na święta przylecieli do nas rodzice
Guillauma z jego najmłodszą siostrą, Claire. Strasznie bałam się tych
odwiedzin. Samik rzadko wspominał o swojej rodzinie, więc wiadomość o ich
przyjeździe była także dla niego niemałym zaskoczeniem. Jakoś specjalnie nie
planowaliśmy żadnego wielkiego świętowania, tym bardziej, że żadne z nas nigdy
świąt nie organizowało. Wspólnie postanowiliśmy pomieszać tradycje polskie i
francuskie, co jeśli chodzi o gotowanie, było dość skomplikowaną sprawą.
Pierwszy raz przyszło mi lepić pierogi i gotować barszcz. Dwie godziny
spędziłam z mamą na Skypie wypytując się o najdrobniejsze szczegóły. Sama
wizyta jak i moja walka w kuchni wypadły nadzwyczaj udanie. Państwo Samica
okazali się być naprawdę ciepłymi i pogodnymi ludźmi, którzy, na całe
szczęście, nie łączyli mnie i Guillauma na siłę. Za to Claire była wierną kopią
Samika, tak samo skręconą i ciekawą wszystkiego, co dzieje się wokół. Nawet
było mi trochę smutno, że tak szybko wracają do Francji, w przeciwieństwie do
Samika, który na bardzo przygnębionego nie wyglądał.
-Nigdy zbyt rodzinny nie byłem – mruknął
tylko, gdy wracaliśmy z lotniska. Nie drążyłam więcej tematu. Jakby chciał, to
by sam powiedział, na czym polega problem. On jednak nadal nic nie mówił, a ja
też nie drążyłam.
Styczeń minął nadzwyczaj szybko. Udało mi się skończyć tłumaczenie książki,
psychicznie też czułam się zdecydowanie dobrze. Guillaume błyszczał w lidze
argentyńskiej, był zdecydowanie najlepszym graczem, co napawało mnie dumą.
Przyzwyczaiłam się do momentów, gdy wracał do domu na obiad, rzucał jakimiś
ploteczkami z drużyny, potem spał przez godzinę i wracał na popołudniowy
trening.
-Leni Leni Leeeniii, jestem taaaaki głodny! –
wpada do kuchni i zagląda mi przez ramię. Tradycyjnie ciągle nawija, kręci się
mi pod rękami i śmieje, gdy krzyczę na niego, by siadł przy stole. – Tak w
ogóle to Anto do mnie dzwonił – mówi nagle, bawiąc się szklanką.
-Co chciał? – przykręcam gaz i odwracam się
do Samika.
-Nie wiem, dzwonił w trakcie treningu.
Pewnie chciał się pochwalić, że Manon zwymiotowała czy coś takiego, jak to
Anto.
Uśmiecham się pod nosem zdając sobie
sprawę, że Guillaume ma rację. Francuz zmienia temat, informuje, że dzisiaj już
nie ma treningu. Cieszę się, przynajmniej nie będę tego popołudnia sama. Po
obiedzie oglądamy rozwaleni na kanapie nowy odcinek jego ulubionego serialu,
gdy przerywa nam połączenie na Skypie od Rouziera. Od razu rzuca mi się w oczy
fakt, że Anto jest wyjątkowo przybity i sili się na jakikolwiek uśmiech. Stara się z nami rozmawiać normalnie, ale mu
to nie wychodzi. W ogóle mam wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
-Dobra, to ja kończę – mówi zdławionym głosem
kiedy z drugiego pokoju zaczyna płakać Manon.
- Élodie nie może do niej pójść? – pyta
zwyczajnym tonem Samik, na co Rouzier reaguje dość dziwnie i nie żegnając się
kończy połączenie. Przez chwilę patrzymy po sobie zaskoczeni. – Pewnie
Modeleczka zaczęła liczyć kalorie i się pokłócili – wzrusza ramionami Guillaume.
Kiwam głową, ale jakoś nie jestem tym przekonana. Szybko o tym zapominam. Wieczorem, wychodząc spod prysznica, słyszę
poddenerwowanego Samicę rozmawiającego z kimś po angielsku. Moim oczom na
ekranie laptopa ukazuje się Zagumny, a za nim jego żona trzymająca na rękach
Manon.
-Coś się stało, prawda?
Ich miny mówią za siebie. Oboje opowiadają,
co tak naprawdę dzieje się w Kędzierzynie. Najpierw w to nie wierzę, nawet się
śmieję, bo nie, to nieprawdopodobny scenariusz, tak głupi, że nie można w niego
uwierzyć. Słucham o kolejnych wyczynach Antonina nie zadając żadnych pytań.
Guillaume stoi przy oknie i pali kolejnego papierosa, wysłuchał wersji wydarzeń
wcześniej, po angielsku, mi pozostawił wysłuchanie wszystkiego po polsku i
opowiedzenie mu tego, co ani Paweł, ani Oliwia nie byli w stanie przetłumaczyć.
-Nie próbowaliście go powstrzymać, żeby
nigdzie nie szedł, albo chociaż ty Paweł nie mogłeś z nim pójść? – pytam
wściekła nie wiem na kogo, na Rouziera czy na nich, że nie próbują cokolwiek
robić.
-Wiesz Elena, on raz zostawił Manon samą w
domu.
Gdyby istniał teleport, pewnie teraz
byłabym w Kędzierzynie i wrzeszczała na Antonina. Ja naprawdę nie wiem, co robić.
-A
rozmawialiście przynajmniej z Élodie?
-Nie odbierała od nas połączeń a jak
odebrała, to powiedziała, że to koniec.
-I żadne z nich nie powiedziało, co
właściwie się stało?
-Nie. Nic, zero tłumaczeń.
Samica kończy papierosa. Dołącza się do
rozmowy, podczas której we czwórkę, razem z Zagumnymi, staramy się domyśleć, co
wydarzyło się między Rouzierem a Martin. Próbuję się też dodzwonić do Elo Elo,
ale ona konsekwentnie odrzuca moje połączenia. To wszystko, co dzieje się w
Kędzierzynie sprawia, że i ja, i Guillaume milczymy. Samik rzuca tylko ‘Nie
chce mi się w to wierzyć’ i zamyka się u siebie. Ja z kolei ciągle próbuję
skontaktować się z Martin, wysyłam jej nawet maila, by wyjaśniła mi powód
rozstania z Anto. Kolejnego dnia nie podejmujemy tematu Antonina. Guillaume
mało mówi, coś tam burczy sobie pod nosem.
-Gdybym był teraz w Polsce, to bym mu kurwa
przypierdolił tak, że poleciałby na Księżyc – mówi, rzucając komórkę na stół. –
Nie odbiera, na pewno są już po treningu. Kurwa, co za nieodpowiedzialny
gówniarz!
Guillaume wylewa z siebie potok słów.
Czyli jego to męczy tak samo jak mnie… Oboje próbujemy ułożyć tę historię w
jedną całość. Mamy mnóstwo przypuszczeń, i jedno z nich potwierdza Anto,
dzwoniąc do nas na Skypie. Opieprzamy go z Samicą po całości widząc, że już coś
pił.
-Jak to odeszła?! – wrzeszczy Samik. – Nikt
bez powodu nie odchodzi!
-Wolała karierę – mruczy Anto. Co kurwa?
-Jak można zostawić narzeczonego z maleńkim
dzieckiem dla jakiegoś biegania po wybiegu, ja tego nie rozumiem, nie rozumiem!
– Samica jest tak wściekły, że zaczynam się go bać. Krzyczy na Antonina, że
gdyby poświęcał się bardziej Élodie, to ona na pewno by nie odeszła.
-Guillaume, to nie jego wina, że Elo wybrała
karierę – bezskutecznie staram się uspokoić Guillauma.
-Tak? A mam ci przypomnieć, dlaczego
rozstałaś się z Piotrem?!
Odwracam wzrok. Powinnam odpyskować coś,
ale on ma rację.
-Nadal nie uważam, że to wina Antonina –
mówię cicho. – Żadna matka nie powinna opuścić swojego dziecka dla kariery.
Doskonale wie, że Antonin też ma swoje obowiązki w Zaksie. Gdyby chodziłoby o
Anto, to zabrałaby małą. Skoro Antonin mówił, że zupełnie się nie kłócili a ona
odeszła z dnia na dzień…
-Elena, proszę cię, przyleć. Ja sobie nie
radzę. Ja zapłacę za twoje bilety, tylko błagam cię, pomóż mi.
Jestem zbyt dobra, by od razu powiedzieć
mu nie. Nie mogę wyksztusić z siebie ani słowa. Jestem zbyt zaskoczona, by
jednoznacznie dać jakąkolwiek odpowiedź. Nie wiem co powinnam zrobić.
-Elena, obiecałaś, że jak coś się będzie
działo, to wrócisz. Proszę cię, wróć. Potrzebuję cię.
Nic
nie obiecywałam, do cholery jasnej! Z resztą, to typ obietnic, które rzuca się
ot tak o, na pożegnanie. Kurwa, z drugiej strony, kto normalny rzuca obietnicami
na lewo i prawo? Elena, zaszyj sobie usta.
-Coś ty mu obiecała? Czyś ty zwariowała?! –
Guillaume patrzy na mnie z wyrzutem, gdy Anto kończy rozmowę, chcąc nakarmić
Manon. – Chcesz dać się wciągnąć w ich problemy, proszę bardzo, droga wolna!
-Dla
twojej wiadomości, nic nie postanowiłam. Poza tym, nie jestem twoją własnością.
-No tak, bo to takie złe, że mi na tobie
zależy, tak? Rób co chcesz tylko wiedz, że znów będziesz cierpieć, bo oni i tak
prędzej czy później się zejdą.
Złość, żal, trzaśnięcie drzwiami.
Godziny milczenia, bicia się z myślami. Siedzimy plecami do siebie, od
powiedzenia sobie kolejnych gorzkich słów dzieli nas ściana. Rzucam po całym
pokoju pomięte kartki z plusami i minusami powrotu do Polski. Po jednej i
drugiej stronie za każdym razem zapisuję imię Rouziera i nic poza tym. Po raz
kolejny piszę ‘Jestem beznadziejna i nienawidzę siebie’, słuchając jednocześnie Noir Désir głośno puszczanego
przez Samicę. Kiedy muzyka cichnie, chowam się w łazience. Puszczam wodę i
zaczynam płakać, to jedyny sposób, by Guillaume mnie nie usłyszał. Czuję, że
muszę pomóc Rouzierowi, ale czuję też, że tym razem pękłabym psychicznie,
gdybym ponownie się w nim zakochała a Élodie w trakcie mojego pobytu u Anto
zdecydowałaby się wrócić. Boję się. przyleciałam do Argentyny po to, by
wreszcie móc skupić się na sobie I kiedy wszystko od jakiegoś czasu układa się,
nagle musi stać się coś, by mi to rozpieprzyć. Nie wrócę-będę miała wyrzuty
sumienia, wrócę-znów zakocham się bez wzajemności. Górę bierze mój altruizm i
chęć zbawienia całego świata, z którymi dzielnie walczę próbując wmówić sobie,
że od czyichś problemów powinno trzymać się z daleka. To niewiele daje. Śpię bardzo niespokojnie,
nie mogąc usnąć spoglądam na zegarek. Druga dwadzieścia, to świetna pora na
niespanie. Narzucam na plecy koc, robię herbatę i siadam na balkonie, co by
zachować klimat. Nawet sięgam po papierosa, choć nie paliłam od stycznia.
-Wiedziałem, że tu przyjdziesz.
Samik siada obok mnie, podbierając mój
kubek. Oh, pan Wszechwiedzący Krzykacz
się odezwał…
-Też nie możesz spać?
-Gdybym mogła, to bym spała, logiczne –
powoli wypuszczam w powietrze papierosowy dym unikając wzroku Samicy. – Słuchaj,
żeby było jasne, ja jeszcze nic nie postanowiłam. Ja naprawdę nie wiem, co mam
teraz z tym zrobić, czy w ogóle powinnam się jakkolwiek w to angażować. Czuję,
że powinnam wrócić do Polski. On został tam sam z maleńkim dzieckiem. Zagumna,
Gladyrowa czy Możdżonkowa też mają swoje obowiązki i nie będą wiecznie
niańczyły Manon. Anto jest psychicznie rozpierdolony i zupełnie nie daje sobie
rady. Mimo tego wszystkiego co do niego czułam nadal się przyjaźnimy a on o
tym, co do niego czułam, nie wie.
-Czułaś czy czujesz?
-Wydaje mi się, że sobie z tym poradziłam.
Ale właśnie, gdzieś głęboko czuję, że jak go zobaczę, to wszystko wróci. Będę
odrobinę szczęśliwa, bo jestem mu potrzebna, ale jeśliby wróciła Élodie chcąc
odzyskać życie u boku Antonina wtedy musiałabym odejść. I to by była najgorsza
rzecz, jaką przeżyłabym w całym życiu. Strasznie się boję tego przywiązania do
nich, nich, to znaczy do Anto i Manon. Nie chciałabym zastąpić Manon matki, bo
ta rola należy do Élodie.
-Jak widać Martin ma to w dupie. Ty byłabyś
wspaniałą matką. Leni, ja cały czas o tym myślę. Chyba powinnaś lecieć, bo on
naprawdę cię potrzebuje. Ale… ale ja też cię potrzebuję. Nie wyobrażam sobie,
by cię teraz nagle zabrakło. Ja nie chcę cię stracić. Jeśli polecisz do
Kędzierzyna, to powoli zaczniemy tracić ze sobą kontakt i nie zaprzeczaj, że
będzie inaczej bo doskonale wiesz, jak wyglądają kontakty na odległość. Tak, to egoistyczne i sama myśl, że ciebie
może tu więcej nie być, łamie mi serce. Kocham cię jak przyjaciółkę, z którą chciałbym
spędzić resztę życia. Chcę szukać ciebie na trybunach przed meczami, chcę po
treningach wracać do domu i widzieć jak się uśmiechasz, chcę z tobą przez cały
dzień oglądać telewizję, chcę z tobą nocami łazić po mieście. Ja chcę cię tylko
dla siebie, Leni. Ale wiem też, że jest Anto, i naprawdę jesteś jedyną osobą,
która pomoże mu stanąć na nogi.
-A jeżeli polecę i to ty poradzisz sobie
świetnie beze mnie?
-To niemożliwe. Za bardzo się do ciebie
przywiązałem, żeby sobie bez ciebie poradzić. Widzisz, ja boję się momentów,
gdy będziemy do siebie dzwonić i nie będziemy wiedzieć o czym rozmawiać. Że nie
będziemy odzywać się przez parę dni, podczas których ja nie będę myślał o nikim
innym, jak tylko o tobie, co teraz robisz, jak się czujesz. Chyba najbardziej
jednak boję się, że znów będzie z tobą źle. Że to wszystkie twoje obawy o
powrocie do Kędzierzyna się sprawdzą, że będziesz cierpieć i drugi raz nie będę
w stanie tobie pomóc.
-Chciałabym tobie i sobie obiecać, że damy
radę, ale z reguły mało kto spełnia obietnice, więc nie będę ze łzami w oczach
obiecywać, że wrócę tu do ciebie i nigdy stąd nie wyjedziemy, bo to mało
prawdopodobne. Nawet jeszcze nie poleciałam, nawet nie wiem, czy polecę, a już
za tobą tęsknię, wiesz? Byłabym skończoną kretynką, jeśli pozwoliłabym nam
stracić kontakt. Za bardzo mi na tobie zależy, czubku.
Przez kolejne półtora tygodnia siedzę w
internetowych forach dla młodych mam. Na wieść o moim powrocie Amelia
wrzeszczała mi z radości do słuchawki. Sama podsyłała mi pierdyliard linków i
codziennie wysyłała smsy typu ‘Jeszcze 4 dni, małpo ty moja :****’. Trochę się
cieszyłam, ale czułam się fatalnie zostawiając Guillauma. Wcale nie chciałam go
zostawiać. Na lotnisku nie potrafiłam się od niego oderwać, pomijam fakt, że
rozryczałam się kompletnie rujnując sobie makijaż. W Paryżu nawet nie miałam
ochoty na długi spacer po mieście, piździło, więc przeszłam się tylko w okolicy
hotelu. A teraz stoję na płycie wrocławskiego lotniska, z bagażami w dłoniach i
jedną osobą jaką znam pośród tylu ludzi jest Kubiak. Na kij on mi macha?
-Elena! Elena, tu!
I
na chuj krzyczysz, przecież cię widzę, ośle! Bardzo powoli idę do niego,
tak bardzo, że zniecierpliwiony od idzie w moją stronę.
-Co ty chcesz? – pytam.
-No mam cię zawieźć do Kędzierzyna, takie
dostałem polecenie – odpowiada, zabierając od mnie walizki.
-Niby od kogo? – próbuję dorównać mu kroku,
jednocześnie starając nie pośliznąć się najpierw na podłodze, a potem na
oblodzonym chodniku. O kurwa, jak tu zimno, ja chcę argentyńskie ciepełko!
-Od Możdżona. Ty wiesz, co się dzieje u
Rouziera?
-A ty wiesz?
-No zostawiła go narzeczona no i on nie
radzi sobie z dzieckiem.
-Kto jeszcze o tym wie?
-Wątpię, że ktoś poza mną i chłopakami z
Zaksy.
Cisza ze strony Michała w samochodzie
jest bardzo satysfakcjonująca. Przynajmniej tyle dobrego, że nie muszę słuchać
jego życiowych teorii. Grzecznie niesie za mnie walizki pod mieszkanie Anto i
zostawia, rzucając krótkie ‘cześć’ do Rouziera. Patrzymy się na siebie z
Antkiem i chyba oboje nie możemy uwierzyć, że ja tu już jestem. Bez słowa
ląduję w jego ramionach i nie mówię nic, czując jak jego łzy spadają na moją
kurtkę.
-Boże, Elena, dobrze, że jesteś.
----------------------------------------------------------------------
Studia bardzo, weny mało. Będzie dużo Zaksy, mojej ukochanej Zaksy, będzie smutno. Mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście.
nie podoba mi się, co piszesz o ich przyjaźni na odległość. to znaczy podoba, ale no wiesz. ja nie wiem, mi to się wydaje, że Antoś coś jednak zrobił, może to ma jakiś związek z Eleną.
OdpowiedzUsuńStrach się bać na samą myśł o tym co moż wyniknąć z odnowienia tej relacji. Boję się, że to się może źle skończyć!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że wydarzy się coś przykrego w następnym rozdziale,ale jednak nie chce by tak się stało:(
OdpowiedzUsuńZ opóźnieniem, ale jestem.
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę dylematu. Anto wiele wymaga od niej, ale skąd mógł wiedzieć. Poza tym to chyba naprawdę jedyne rozsądne wyjście. I oby nie skończyło się ono źle.
Gumaaaa!! Ha! Nawet ja się załapałam trzymając dziecko Antka xD
OdpowiedzUsuńO___O lol, Antek! Co Ci się dzieje!?
Podoba mi się to "Z resztą, to typ obietnic, które rzuca się ot tak o, na pożegnanie."
Jesteś mistrzem! Świetnie to wymyśliłaś! I wyznanie Samika takie asdfghjkl;
wgl przypomniało mi się teraz 'Samica się poszedł ogolić' xD
Hahaha xD Tekst na widok Kubiaka mnie rozwalił xd
Jak to 'weny mało' to Ty takie rzeczy bez weny piszesz?!