środa, 5 listopada 2014

21. Nie obraziłem cię, jestem grzeczny, uprzejmy i trochę zbyt pijany.


 Formidable

            W pokoju nie słychać nic oprócz Sigur Rós dobiegających cichutko z głośników. Manon usypia na moich rękach, chodzę z nią po pokoju, ona zawsze szybciej usypia, gdy się ją nosi. Jestem w Kędzierzynie już czwarty dzień a czuję się, jakbym stąd w ogóle nie wyjeżdżała. Opieka nad Manon jest nieco wyczerpująca. Ogólnie mała ciągle śpi, ale jak się obudzi, potrafi dać godzinny koncert i niczym nie da się jej uspokoić. Dzisiaj jest wyjątkowo grzeczna, Anto mówi, że to dzięki mnie. Kiedy na dobre usypia, gaszę muzykę i siadam w kuchni z Rouzierem. Antonin podaje mi kubek z herbatą, która już dawno zdążyła wystygnąć.
   -Nadal nie odbiera.
        Nie chcę łudzić go, że na pewno potem oddzwoni. Każdego dnia dzwoni do niej po parę razy, jak głupi ma nadzieję, że ona wróci. Ten widok łamie mi serce jeszcze bardziej niż widok ich razem.
   -O której jedziesz jutro do Katowic? – zmienia temat. – Weźmiesz mój samochód, ja pójdę na trening piechotą.
   -Facet pozwala kobiecie wziąć jego samochód, niesamowite – na to stwierdzenie Anto uśmiecha się, chyba po raz pierwszy od mojego przylotu. – Okej, jeśli mogę, to skorzystam. Mam nadzieję, że Manon prześpi całą drogę.
   -Powinna, bardzo dobrze znosi podróże samochodem. Będziesz brała tłumaczenia do domu?
   -Tak będzie nam najwygodniej. Jak będę musiała gdzieś jechać i nie będę mogła jej zabrać ze sobą to też coś wykombinujemy. Damy radę.
       Gadamy jeszcze trochę o organizacji nadchodzących dni oraz o jego wyjeździe z Zaksą na finały Ligi Mistrzów, potem idziemy spać. Anto oddał mi swoją sypialnię, sam śpi na kanapie w salonie. Chciałam się z nim zamienić, ale uparł się. Myślę, że chyba nie chce spać sam w sypialni, bez Élodie obok. Nie rozmawiam z nim o niej. Właściwie to rozmawialiśmy na temat ich rozstania tylko w dniu, w którym przyleciałam. Jak będzie chciał, sam do tego wróci.
Rano budzi mnie gorącą kawą i świeżymi rogalikami. Zachowuje się tak, jakby nic nigdy się nie stało, zupełnie nie wygląda na przybitego. Pomagając mi spakować rzeczy, które muszę wziąć dla Manon do Katowic, oznajmia, że ten wieczór mam tylko i wyłącznie dla siebie, co jest rzeczą naprawdę miłą. Cóż, przynajmniej nie widzi we mnie tylko niańki… Kiedy szykuje się na trening, ktoś puka do drzwi. Widzę w nich Fontelesa, który taksuje mnie wzrokiem od góry do dołu. Co, pierwszy raz widzi nieumalowaną i niegotową do wyjścia do ludzi kobietę?
   -Ty jesteś Elena, tak? – pyta. – Felipe jestem.
   -Tak, to ja, miło poznać – odpowiadam, wpuszczając go do środka. – Antonin jeszcze się szykuje, może chcesz kawy albo herbaty?
   -Nie, starczy twoje towarzystwo – Brazylijczyk uśmiecha się szeroko. To miał być tekst na podryw? Anto wychodzi z łazienki chwilę później, na pożegnanie całuje mnie w policzek, bardzo blisko kącika ust, po cichu rzucając do Felipe ‘Ona jest moja’. To zdanie, którego zapewne miałam nie usłyszeć sprawia, że nie mogę przestać kretyńsko się uśmiechać. Głupia, on powiedział to w żartach, powtarzam w myślach, zamiast tego krzywo robię kreski na powiekach a szczoteczka od tuszu dwa razy wypada mi z rąk na umywalkę. Na szczęście skupiam się na drodze do Katowic, Manon grzecznie śpi, nie budzi się nawet gdy biorę ją do firmy. Na mój widok z nosidełkiem zbierają się wszyscy moi znajomi, więc czuję się trochę bardziej niż osaczona.
   -Czy ty adoptowałaś córeczkę? – pyta Ewa.
   -Co? Elena, to twoja córka?! – podchwytuje temat Aśka.
   -Nie nie nie! – protestuję stanowczo. – Wróciłam do Polski, bo mój przyjaciel rozstał się z narzeczoną, ona zostawiła go z dzieckiem dlatego chcę mu pomóc się ogarnąć, tyle. To jego córka, nie moja.
   -A co to za zgromadzenie?
          Na dźwięk głosu Amelii uśmiecham się szeroko. Amela tylko kiwa głową, skutecznie rozpychając się łokciami między ludźmi.
   -No, wiedziałam, że już robisz szoł – bierze ode mnie Małą. – Lenka, leć do szefowej, potem zejdź do bufetu.
   -Gdzie tu jest bufet?
   -Na samym dole, znajdziesz.
        Skoro tak skarbie mówisz… Dość szybko znajduję za to nowy gabinet szefowej. Jeszcze w Argentynie rozmawiałam z nią o całej tej sytuacji, nawet ucieszyła się, że tu wracam. Ogólnie miałam pracować na takim samych warunkach jak wcześniej, co bardzo mi odpowiadało biorąc pod uwagę, że teraz "mam" dziecko. Amela ze swojej roli cioteczki wywiązuje się całkiem dobrze, skoro wchodząc na stołówkę, nie słyszę płaczu Manon. Dosiadam się do stolika, gdzie czeka na mnie gorąca herbata i sałatka.
   -Zmizerniałaś, żryj.
   -Brakowało mi twojej kultury słowa, babo.
       Nie mogę się na nią napatrzeć. Kiedy mówię jej o propozycji Antonina, Amelia od razu zaczyna planować nam cały wieczór, robiąc przy mnie listę zakupów.
    -Nieźle, czwarty dzień, a ty już masz wolny wieczór – uśmiecha się. – Myślałam, że będziesz kisnąć w domu i nigdzie nie wychodzić.
   -Nigdzie nie wychodzić? – prycham. – A do sklepu to kto pójdzie, a kto z Manon wyjdzie na spacer?
   -Boisz się, prawda?
   -Jak cholera. Myślałam, że Zagumny przesadza, ale chyba jest jeszcze gorzej.
       Mam wrażenie, że ludzie wokół nas podsłuchują, więc zaczynam rozmawiać o czymś innym. Niedługo potem wracam do Kędzierzyna. W domu przez długi czas nie mogę uspokoić Małej, ciągle płacze, zmieniałam jej pieluchę, karmiłam, nic. Dopiero gdy włączam muzykę przestaje płakać, ale nie usypia. Zerkając na zegarek uświadamiam sobie, że Anto skończył trening i niedługo powinien wrócić. Korzystając z momentu spokoju Manon odgrzewam mu zupę, w międzyczasie szykując się na wyjście do Amelii. Mija godzina, dzwonię parę razy do Rouziera, ale ten nie odbiera. Zostawiam mu wiadomości na poczcie głosowej, wysyłam smsy, i denerwuję się doskonale wiedząc, w jakim stanie może wrócić do domu. Nie mając innego wyboru biorę Manon ze sobą.
  -Nic nie mów – mruczę, stojąc przed nieco rozbawioną Amelią.
  -Książę Antonin z Zaksy nawalił? – pyta. – Co tym razem?
  -Właśnie nie wiem – odpowiadam poddenerwowana. – Nie odbiera, bo ma wyłączony telefon. Pewnie poszedł się najebać. Boże, jestem tak wściekła, że zaraz coś rozwalę.
   -Mam wódkę.
   -A ja samochód, małe dziecko i prawdopodobnie gdzieś nawalonego faceta.
   -Powiedziałaś to tak, jakby Manon była twoją córką, a Antonin mężem.
   -Nie zaczynaj, nawet nie chcę o tym słyszeć. Ja ułożę Małą w sypialni, ty możesz zrobić mi herbatę.
       Amela daje sobie spokój z docinkami widząc w jak złym humorze jestem. Manon przez jazdę samochodem usnęła, żeby jej nie obudzić, zamykam drzwi od pokoju i siadam w salonie, okrywając się kocem. Znów dzwonię do Anto, znów słyszę ‘Użytkownik jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon, prosimy spróbować później’.
   -Lena, proszę cię, miej na niego wyjebane tak jak on ma na ciebie – Melka przynosi kubki z herbatą.
   -Mam ci przypomnieć jak to było z Łasko? – spoglądam na nią poważnie. – Martwię się o niego.
   -A ja o ciebie. Strasznie schudłaś, w ogóle się nie uśmiechasz i już wsiąkasz w życie Rouziera. Zaczynasz żyć jego problemami i nie skupiasz się zupełnie na sobie, na tym, co dzieje się wokół ciebie.
   -Wcale tak nie jest.
   -Ty tego tak nie postrzegasz. Podchodzisz do tego wszystkiego zbyt emocjonalnie. Antonin nie jest małym dzieckiem a ty nie jesteś Matką Teresą.
   -Ale ja nie mogę patrzeć, jak niszczy życie sobie i Manon!
   -Nikt go do tego nie zmusza. Jeśli nie daje rady, to niech zawiesi karierę, wróci do Francji, odpocznie, pójdzie do psychologa. Co to za chory pomysł obarczać wszystkich dokoła swoimi problemami?
   -On potrzebuje pomocy i ja chcę mu pomóc, rozumiesz?
   -On, jak widać na załączonym obrazku, ma w dupie twoją pomoc. Jak możesz chcieć pomóc komuś, kto sam sobie nie chce pomóc? Gdyby chciał to by próbował. Jakoś nie widać, by specjalnie się starał. Lenka, to z jednej strony był super pomysł, że wróciłaś, ale z drugiej boję się, że z tobą będzie jeszcze gorzej niż przed wyjazdem.
   -Guillaume powiedział to samo.
   -Bo ma rację. W sumie, nie spodziewałam się, że zrobi dla ciebie tyle dobrego. Będąc w Argentynie wydawałaś się być naprawdę szczęśliwa.
   -Patrząc na całe moje życie, myślę, że byłam.
        Moja komórka rozdzwania się, jednak na wyświetlaczu zamiast imienia Rouziera wyświetla się Paweł Zagumny a ja już jestem przyzwyczajona, że w ostatnim czasie połączenia od Gumy nie zwiastują niczego dobrego.
   -Przyszedł do mnie nawalony Anto mówiąc, że nie chcesz go wpuścić do domu. Siedzi u mnie w kuchni i ryczy.
   -Przede wszystkim, to mnie w domu nie ma. W ogóle, jak to się stało, że on się najebał
   -Dzwoniła do niego Élodie, powiedziała, żeby dał jej spokój, więc on poszedł z chłopakami na piwo.
   -Z jakimi chłopakami?!
   -Elena, uspokój się, nieważne, z jakimi, ważniejsze jest to, że on ciągle nie potrafi się ogarnąć.
   -Wyślij mi smsem wasz adres, zaraz po niego będę.
        Spojrzenie Amelii pokazuje, że on dokładnie słyszała moją rozmowę z Gumą.
   -Jedź po niego, ja zostanę z Manon. I proszę cię, weź rzeczy i zostańcie u mnie na noc.
   -Chciałam cię o to prosić.
         Amelia uśmiecha się pokrzepiająco. Pospiesznie wychodzę z jej mieszkania i jadę pod dom Zagumnego. Przy bramie stoi Paweł podpierając Rouziera, który na mój widok zaczyna bełkotać coś w rodzaju przeprosin.
   -Zamknij ryj – rzucam oschle. Pakujemy go do samochodu trochę jak worek ziemniaków i jedyne, czego chcę, to tego, by nie zaczął rzygać.
   -Elenaaaa, Elenaaa, ja cię przepraszam bardzooo… - jęczy nad moim uchem. Odpycham jego twarz jednym mocnym machnięciem ręki. – Elenaaa, ale dlaczego ty mi to robisz, co, dlaczego?
   -Nie będę z tobą rozmawiać bo jesteś pijany.
   -Nie jestem pijany, tobie się to wydaje Elena, wy baby wszystkie jesteście takie same, kurwa!
        Ani ja, ani Paweł nie zwracamy większej uwagi na jego pijackie wywody. Dużo większym wyzwaniem jest wniesienie go do mieszkania tak, by nie narobił hałasu. Kiedy zaczyna wykrzykiwać imię Martin, Guma zakrywa mu usta. Gdy tylko kładziemy go na kanapie, od razu usypia, dając mi i Pawłowi czas na rozmowę.
   -Dziękuję za pomoc – oddycham głęboko, wolna od alkoholowego zapachu. – Nie daje sobie z nim rady.
   -Nie oczekuję od ciebie cudów. To od niego oczekuję, żeby zaczął zachowywać się jak facet i wziął odpowiedzialność za swoje życie. Co z Manon?
   -Jest u mojej przyjaciółki, wiesz, dziewczyny Michała Łasko. Ogólnie rano Antonin powiedział, że mam popołudnie wolne, więc postanowiłam się z nią umówić. On nie wracał, a ja nie widziałam się z nią tyle czasu, dlatego musiałam wziąć Małą ze sobą. I wiesz co? Opieka nad Manon nie sprawia mi kłopotów, ale za to opieka nad Antoninem aż za dużo.
   -Antek wymaga dwóch albo i więcej strażników wokół siebie.
   -Ale takich, którzy nie wyciągnął go na piwo, prawda?
        To w żadnym wypadku nie jest śmieszne, ale śmiejemy się, bo w tej sytuacji pozostał nam tylko śmiech. Pakuję parę rzeczy do torby, odwożę Pawła do domu i wracam do Amelii. Opowiadam jej całą tą sytuację nie szczędząc gorzkich słów. Komu jak komu, ale oprócz Guillaumowi mogę jej to wszystko powiedzieć bez obaw, że dowiedzą się o tym niepowołane osoby.
   -Będzie wpierdol? – pyta.
   -Jeśli myślał, że odpuszczę mu to chlanie, to się mylił – mruczę. – Strasznie się boję, że sama mu nie pomogę.
   -Rozmawiałyśmy o tym wcześniej. Lenka, szkoda twoich nerwów…
   -A gdyby Łasko był w takiej sytuacji?
   -Zależy od stopnia naszych relacji. Jeżeli byłaby identyczna sytuacja jak twoja,  to na pewno chciałabym mu jakoś pomóc, ale na pewno nie podporządkowałabym całego swojego życia jemu. Nie, to wszystko jest bez sensu, Elena, ten człowiek tak ci namieszał, że dawno powinnaś sobie go odpuścić.
   -Chyba nie potrafię.
   -No widać.
   -Ale nie w takim stopniu, co wcześniej, teraz to nawet nie nazwałabym tego nawet zauroczeniem. Sam mnie poprosił o pomoc, dlatego przyleciałam. Gdyby tego nie zrobił, nadal byłabym w Argentynie.
   -Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, za dobrze cię znam.
       Wzruszam ramionami, nie patrząc na Amelię. Pewnie teraz w duchu odnosi chwilę triumfu, bo wie, że ma rację, a ja nie próbuję temu zaprzeczyć. Wystukuję smsa do Guillauma że jest źle, za chwilę odpisuje ‘Nie jestem zdziwiony. Pogadamy jutro’. Cały czas staram się wyluzować i przestać przejmować się Antoninem, co średnio mi wychodzi. Od Amelii wracam dopiero przed południem i tak jak się spodziewałam, zastaję Rouziera w domu, a nie na treningu.
   -Przepraszam –mówi skruszony, gdy wstawiam wodę na herbatę. – Elena, no powiedz coś.
   -W dupę se wsadź to swoje przepraszam – warczę, odsuwając się od niego. – Wkurwiłeś mnie i to porządnie. Czy ty nie umiesz kurwa raz dotrzymać zdania? Olałeś mnie i Manon, przede wszystkim ją. Wolałeś się najebać niż zająć się swoją własną córką, gratuluję.
   -Ale było mi źle, bo zadzwoniła do mnie Élodie i powiedziała, żebym dał jej spokój!
   -Wzruszające.
   -Mogłabyś przestać się denerwować?! Ty mi tu przyjechałaś pomóc!
   -Wczoraj pokazałeś, jak ci na mojej pomocy zależy i jak ci na mnie zależy w ogóle. Jeszcze jeden taki wybryk, a zabieram Manon i oddaję ją Élodie.
   -Przecież ona nie chce Manon!
   -Skąd mam to wiedzieć? Nadal nie znam ani jej wersji, ani całej prawdy o waszym rozstaniu.
   -Nigdy byś tego nie zrobiła.
   -Chcesz się przekonać?
   -Nie poznaję cię.
   -Ja ciebie też, jesteśmy kwita.
       Anto wyciąga z szafki papierosy, które od razu zabieram.
   -Nie będziesz palił w mieszkaniu, gdzie jest dziecko. Ogarnij się, zaczynasz być gorzej niż żałosny – rzucam ostro co powoduje, że Rouzier wychodzi z kuchni. Jeżeli to ma być jedyny sposób postępowania z nim by cokolwiek zrozumiał, to wcale nie będę się wahać, będę krzyczeć i go obrażać. Zrobię wszystko, żeby tylko dalej się nie staczał.


---------------------------------------------------------------

Jestem zła, wiem.

6 komentarzy:

  1. Antoś, no co ty robisz tej biednej Elence?

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie sobie wyobraziłam Antka jak przynosi śniadanie do łóżka i..hmmm....:|
    okurwaLipe!!!!!!!!!! aaaaaa!!!!!!!!! SYSIAAAAA!!!!!
    i ich tekst 'pedal' xd JA CHCĘ ZNOWU TAKĄ ZAKSĘ!!!!!!!
    Doszłam do połowy rozdziału, a ona jeszcze ani razu z Samikiem nie rozmawiała -.-
    Przemowa Gumy o byciu facetem...SYSIA!!!! :|
    Antek...jesteś chujowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tej relacji może wyniknąć coś jeszcze gorszego. Jesli jednak taki sposób Elena znalazła na ogarnięcie Antka, to niech nawet leje go po łbie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz tak doskonale , że chyba brak mi słów .

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy mozna tak po cichutku poprosić o kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, można :) Postaram się go napisać jak najszybciej, jednak wcześniej planuję wstawić miniaturę na załamaniu nerwowym, na które też zapraszam :) I dziękuję za komentarz, jest mi straszliwie miło :3

      Usuń