środa, 17 grudnia 2014

23. Zbiegom okoliczności tylko ty nadajesz sens.


     Joga


    -Nie będę się z tobą więcej o to spierać.
        Biorę kolejną stronę tekstu do przetłumaczenia. Staram się zachować względny spokój i ignorować coraz to bardziej namolne jęczenie Antonina.
   -Lenka, ale to przecież nic takiego strasznego, no! Nic się jej nie stanie.
   -Boże, ale ty jednak jesteś tłumok.
        Boziu, daj mi cierpliwość dla Tośka. Bardzo dużo cierpliwości.
   -Lena, ale ja będę przeszczęśliwy, gdy zobaczę was po meczu.
   -Jak od razu wrócisz do domu a nie pójdziesz chlać, to owszem, zobaczysz.
   -Ale ty jesteś.
   -Raczej mądra, skoro nie chcę brać kilkumiesięcznego dziecka na głośną halę pełną ludzi. Koniec tematu, nie zabiorę Manon na mecz. I daj mi spokój, widzisz, że pracuję.
   -Dlaczego ty raz jesteś taka cudowna a za chwilę jesteś oschła i nie wiem, o co ci chodzi?
   -Po pierwsze taki mam charakter, po drugie mnie wkurwiasz. Schemat jest od zawsze niezmienny.
   -Ale czym cię teraz wkurzyłem?
   -Pierdoleniem głupot. Masz niedługo ważny mecz, idź, przygotuj się psychicznie do niego.  
   -I tak zostawię ci wejściówkę na blacie.
   -Tak przy okazji zostaw mnie teraz w spokoju, dobrze?
        Widok obrażonego Rouziera nie robi na mnie wrażenia tym bardziej, że to ja mam rację. Od wczoraj przewija się jego ‘genialny’ pomysł o moim przyjściu z Manon na finałowe spotkanie z Resovią. Każdy normalny, racjonalnie myślący człowiek uznałby zabranie małego, kilkumiesięcznego dziecka na mecz za głupie, ale nie Antoś, bo Antoś zdecydowanie nie jest normalnym, racjonalnie myślącym człowiekiem.
   -Mogłabyś być dla mnie milsza.
   -Nie mam dziś nastroju na bycie miłą.
         Anto wzdycha pod nosem i kapituluje z męczeniem mnie. Przychodzi przed samym wyjściem na mecz po kopniaka na szczęście przypominając, że w każdej chwili mogę przyjść na Azoty. Jak na środek kwietnia pogoda jest cudowna, dlatego po pierwszym secie przegranym przez Zaksę coś we mnie pęka i postanawiam chociaż pójść na spacer z Manon pod halę i tam zaczekać na Anto. Idąc przez miasto słucham relacji radiowej, denerwując się jeszcze bardziej niż przed telewizorem. Dochodzę w połowie czwartego seta, wokół telebimu ustawionego przed budynkiem jest mnóstwo ludzi. Od razu udzielają mi się emocje kibiców, gdy Zaksa wygrywa spotkanie i zostaje Mistrzem Polski, ledwo hamuję krzyk radości. Wszyscy ściskamy się i komentujemy grę chłopaków, gdy dzwoni rozemocjonowany Antoś pytając PO POLSKU ‘Lenka, widziałaś, widziałaś?’. Słysząc, że czekam na niego przed halą dosłownie po minucie wybiega wprost w moje ramiona.
    -LENKA, UDAŁO SIĘ! – wrzeszczy, unosząc mnie ponad ziemią. – Jestem taki szczęśliwy!
    -Cieszę się razem z tobą ale proszę, postaw mnie – mruczę trochę przestraszona nagłym zainteresowaniem nami. – Idziesz świętować z chłopakami?
    -Idziemy razem!
    -Na razie to ty idź na dekorację, skarbie – pokazuję mu na telebim. Anto jedną ręką ciągnie mnie ze sobą, drugą prowadzi wózek przy okazji krzycząc do kibiców, że są najlepsi na świecie. – Ej halo halo tatuśku, dla Manon będzie za głośno – mówię, na co Antek wyciąga z dołu wózka kiczowate nauszniki jak dla robotnika i nakłada je Małej. Nie mogę pohamować śmiechu, daruję sobie jednak wszelkie komentarze skąd je wytrzasnął i idę za nim. Gratuluję chłopakom sukcesu i staję gdzieś z boku, by nie robić z Manon sensacji, co i tak nie wychodzi, bo Antonin właściwie nie odstępuje nas na krok.
   -Pomysł Tośka? – Oliwia na powitanie pokazuje na rouzierowy wymysł na główce Manon.
   -No ja bym jej tak nie skrzywdziła – odpowiadam, jednocześnie tuląc się z Zagumnym. – No, brawo brawo!
   -Dziękuję Leneczko, mam nadzieję, że dzisiaj się wszyscy razem widzimy – Paweł chyba po raz pierwszy w życiu jest tak szczęśliwy, przynajmniej nie kojarzę, by się tyle uśmiechał.
   -Stary, przypominam, że tam gdzieś biegają nasze dzieci, sztuk dwie – Oliwia rozgląda się po boisku. – O, zobacz kochanie, to ta parka, kojarzysz ją?
   -My raczej też nie mamy co zrobić z Manon, także Antek przyjdzie sam – oznajmiam, przechwytując od Antośka Małą. Chłopaki idą na wręczenie medali, my z Oliwią zostajemy z boku i nagrywamy komórkami ten moment. Radość jest przeogromna, kibice na parkiecie cieszą się z drużyną z sukcesu, robią sobie zdjęcia, śpiewają. Antek nadal chwali się mną i Manon, staram się nie peszyć przed kolejnymi ujęciami fotografów albo chociaż odwracać głowę jakbym się rozglądała. Do mieszkania docieramy późnym wieczorem i po przekroczeniu progu drzwi dostaję telefon od Melki, że na pewno chcemy iść poświętować, więc ona może porobić za cioteczkę. Godzinę później podrzucamy Manon jej i Michałowi, a sami udajemy się do klubu, gdzie jest prawie cała ekipa. Na wejściu dostajemy od nieźle wstawionego już Lipe połowę szampana do wypicia.
    -Zabiorę ci ją na dziś – mówi Fonteles do Antka. Trochę rozbawiona stanem Brazylijczyka czekam na odpowiedź Rouziera.
   -Nikt mi jej nie zabierze.
         WOWOWOW, zabrzmiało poważnie!
   -Nawet na jeden taniec?
   -Raczej nie masz na co liczyć, mon amour.
   -Ale jak chcesz Lipe, to ja ci go chętnie na tę noc oddam – wtrącam radośnie, jednak żaden na tę propozycję nie przystaje. Szkoda. Alkohol leje się litrami, ciągła obecność Antonina przy mnie w pewien sposób przypomina mi o tej jednej nocy w Argentynie. Nagle wyjątkowo odczuwam brak Samicy, choć jeszcze jeden dzień i będę mieć go ponownie przy sobie. Przy Guillaumie wszystko jest proste, przy Anto muszę walczyć z nadinterpretowaniem spojrzeń, gestów i słów. Na przykład teraz, gdy tańczymy, mam wrażenie, że Antonin zachowuje się jakbyśmy byli parą, choć pewnie prawda jest zupełnie inna a ja przesadzam.
   -Wiesz, zaczynam żałować, że nie poznałem cię o wiele wcześniej.
        On jest już pijany, prawda?
   -Dlaczego? – staram się przesadnie nie panikować i gorączkowo nie szukać drogi do wyjścia. Przecież się w nim znów nie zakocham…
   -Bo chyba jesteś jedyną osobą, której na mnie tak kiedykolwiek zależało i nie zostawiłaś mnie, kiedy zostałem z tym całym burdelem sam. W każdej chwili mogę podejść i złapać cię za rękę, a ty się uśmiechniesz. I chociaż czasem obrażasz się i nie wiem, co zrobiłem źle, to i tak nigdy przenigdy nie zamieniłbym cię na kogoś innego.
   -To miłe.
       Nie, jeszcze twardo stoję, nie, nie mam ochoty go pocałować, nie, jest w porządku, to nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Dlaczego ja się śmieję? Elena, ogarnij się, przecież nie jesteś pijana. A jeśli ja gadam do siebie na głos?
   -Wyjdę na chwilę na dwór – mówię Antkowi i szybko, by nie zaczął mi wyznawać kolejnych rzeczy,  przeciskam się przez tłum, aż do szklanych drzwi prowadzących na ogromny taras. Gdzieś w rogu zauważam siostrę Pilarza, Klaudię. Dosiadam się do niej, ta od razu częstuje mnie papierosem.
   -Chłopaki zrobili zakład kiedy Anto powie, że się w tobie zakochał – brunetka odpala mi papierosa i uśmiecha się lekko. – Ogólnie jak tańczyliście oni uznali, że wy idealnie do siebie pasujecie i już dawno powinniście być razem.
   -Zabawne – mruczę. – Którzy to tacy zabawni?
   -Fonteles, Gacek, no mój brat, Możdżonek, Witczak, Guma…
   -Nawet Guma?!
   -On obstawiał, że wy dzisiaj zostaniecie parą, także… Na serio wyglądacie jak małżeństwo.
        Mam ochotę wydrzeć się na całe gardło, by ludzie przestali mnie łączyć z Antoninem bo to nigdy by nie wyszło, zamiast tego tradycyjnie udaję, że mnie to nie rusza. Staram się z tego żartować, nie brać tego na poważnie. Gdy po powrocie do domu on usypia, ja siedzę na parapecie i patrzę, jak śpi. Na pewno jestem trochę pijana i tylko resztki przyzwoitości powstrzymują mnie, by go nie obudzić i nie pocałować. Chwiejnym krokiem idę do łazienki, biorę kąpiel, a potem z trudem próbuję usnąć.
Manon od Amelii biorę ja. Przybyszewska robi mi herbatę od razu domagając się dokładnej relacji z imprezy. Nadal czuję się dziwnie, więc opowiadam jej dokładnie o wszystkim.
   -Boże, Lenka, czyli znów cię na niego wzięło – Melka wzdycha ciężko, pozwalając mi oprzeć głowę na swoim ramieniu.
   -Właściwie to nie wiem – mówię. – Nie wiem. Z jednej strony czuję się tak, jak sobie to uświadamiałam, z drugiej nie wydaje mi się, że to jest to samo uczucie. Wiesz doskonale, że mam tendencję do wyolbrzymiania, ale naprawdę wtedy, gdy była jego matka o mało co się nie pocałowaliśmy, no i teraz jeszcze te słowa… W ciągu ponad miesiąca na pewno nie zapomniał o Élodie i nie zaczął czuć czegoś do mnie. To niemożliwe.
   -Nie opowiadaj o tym Guillaumowi. To mogłoby być dość niezręczne.
   -Oni się prawie rok nie widzieli, tyle się wydarzyło więc pewnie na początku będzie dziwnie.
   -A ty do Umarlaczka to coś tam coś tam?
   -Nie. Ale nie mogę się już go doczekać.
   -Ty się módl, żeby z was jakiegoś trójkąta nie było.
   -Ależ zabawne.
   -Przepraszam. Po prostu nie mogę się patrzeć, jak trwasz w tym zawieszeniu i robisz za nie wiadomo kogo dla Rouziera. Niech oni ci powie, czy on cię chce czy nie czy jakkolwiek się określi. A jak nie, to ty się sama bierz za Truposzka, ten przynajmniej to ogarnięty jest w miarę.
   -Dziękuję za te jakże cenne rady.
   -Proszę.
       Amelia chce powiedzieć coś jeszcze, zatykam uszy powtarzając, że to koniec tego tematu. Po powrocie od niej nie daję po sobie niczego poznać. Anto nie narzeka na kaca, sam sprząta mieszkanie na przylot Samicy, po którego wyjeżdżamy na lotnisko do Wrocławia kolejnego dnia. Przytupuję niecierpliwie z nogi na nogę a gdy tylko Samik pojawia się na horyzoncie, od razu biegnę do niego i rzucam się mu na szyję.
    -Boże, jak dobrze, że znów jesteś – uśmiecham się nie mając zamiaru się go puścić. Guillaume śmieje się głośno, trzyma mnie mocno w ramionach, zupełnie tak samo, jak przyleciałam do Argentyny.
   -No Bóg ze mnie żaden, ale to fajnie, że ktoś jeszcze może tak cieszyć się na mój widok – całuje mnie w czoło. – Gdzie ten przygłup?
   -O tam – pokazuję na Antonina, który ma strasznie skwaszoną minę. Czy on aby nie jest zazdrosny? Guillaume prawdopodobnie udaje, że nic nie widzi, bo trudno nie zauważyć miny Rouziera. Biorę Małą na ręce by oboje mogli się przywitać. – No, co tak stoicie jak słupy! – mówię. Przez dłuższą chwilę mierzą się wzrokiem, by za moment ze śmiechem się uściskać.
   -Jeszcze Pierrot i wszystko będzie tak, jak być powinno – cieszy się Anto. Mój ulubiony francuski duet planuje, co będziemy robić na wakacjach i to urocze, że w swoich planach uwzględniają czas wolny dla mnie i zajmowanie się Manon. Wieczorem po kolacji Antonin bierze się za mycie Malutkiej, w tym czasie ja z Samikiem sprzątamy po posiłku.
    -Z nim jest już dobrze, a z tobą? – Guillaume opiera się o blat przyglądając się jak zmywam. Przypominam sobie rozmowę z Amelią i za żadne skarby nie mogę się wypaplać o moich wątpliwościach.
   -Strasznie mi tu cię brakowało, wiesz?

     

---------------------------------------------------------

Nijak mi ten odcinek nie wyszedł. Na dwa kolejne przed czytaniem proszę się przygotować. 

5 komentarzy:

  1. Naprawdę uważasz ,że Ci nie wyszło ? Kurczę przecież to jest świetne . No i my już jesteśmy przygotowane na kolejne rozdziały . <3

    OdpowiedzUsuń
  2. cicho bądź, właśnie że ci wyszedł. popieram Amelię! Antoś mógłby cokolwiek wyjaśnić. i już się boję, co wymyśliłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam dziwne przeczucie, że Anto wyzna jej miłość i Samik zrobi to samo a nasza Lenka będzie grzeczną dziewczynka i wybierze Samika albo nie wybierze żadnego, o.

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem strasznie ciekawa jak to się dalej potoczny czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 'Nawet Guma?' Hahahaha xD padłam! Jaacie, zrobiłaś nas Mistrzem Polski!
    'Truposzek' XD
    Cholera mać! No ja za nic nie mogę zgadnąć z kim ona będzie na końcu :/

    OdpowiedzUsuń