poniedziałek, 26 stycznia 2015

26. Ale ty zawsze jesteś tu przy mnie.


         Here with me


        Jest mi niedobrze. Pośpiesznie pakuję swoje rzeczy do walizki i nie daję dotknąć się Antoninowi, który próbuje mnie powstrzymać. Decyzja zapadła, nie ma tu jeszcze czego wyjaśniać.
   -Lena, proszę cię…
   -Lepiej nic już nie mów.
   -Gdzie ty teraz pójdziesz? Zostań, dogadajmy się…
   -Pójdę gdziekolwiek, najlepiej z dala od ciebie.
       Chcę wyjść z sypialni do łazienki po kosmetyki, ale Rouzier zastawia mi drogę w drzwiach.
   -Odsuń się.
   -Nie, dopóki nie porozmawiamy.
   -O czym ty chcesz kurwa rozmawiać, o czym?!
        Nie wytrzymuję. Nie potrafię dłużej trzymać nerwów na wodzy, gdy czuję się tak źle, jak jeszcze nigdy się nie czułam.
    -Wiesz, co ci powiem? Że czekałam na ciebie jak ostatnia idiotka. Od dawna się w tobie kochałam, ale dla ciebie ważna było tylko Élodie i Élodie! Nie było spotkania, w którym byś o niej nie wspomniał. Wyjazd do Argentyny był wyjazdem przed tobą, bym nie musiała już dłużej wysłuchiwać tych ckliwych opowieści o waszym szczęściu. I kiedy udało mi się poradzić sobie z tym, co do ciebie czułam, twoja jedyna, wyśniona miłość dała ci kopa, poczułeś się samotny i nieszczęśliwy, więc przypomniałeś sobie o mnie. Ja jak głupia poleciałam do ciebie żeby ci pomóc, starałam się w tobie znów nie zakochać, ale nie, ty musiałeś ciągle mi mówić, jak bardzo jestem dla ciebie ważna i beze mnie twoje życie nie ma sensu! Uwierzyłam, że rzeczywiście między nami może coś być, że w końcu jestem z kimś, dla kogo naprawdę coś znaczę. Jak widać się pomyliłam. Dlatego nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej i daj mi wyjść.
        Mój monolog musiał wywrzeć na nim wrażenie, bo więcej mnie nie zatrzymuje i pozwala odejść. Biorę pierwszą taksówkę z brzegu i proszę, by taksówkarz podrzucił mnie pod hotel, w którym wcześniej już parę razy byłam. Biorę pokój, zamykam się, wyłączam telefon i bezsilnie kładę się na łóżko. Wyję. Ja nie płaczę, ja wyję, bo teraz dopiero wiem, co to odrzucenie. Dopiero teraz wiem, co to znaczy kochać, ale nie być kochanym. Rozsypało się wszystko, co z takim uporem byłam gotowa budować i na czym tak mi zależało. Jestem sama. Nie ma przy mnie nikogo, jestem tylko ja i mój ból, z którym nawet nie próbuję walczyć. Jeżeli piekło dla każdego wygląda inaczej, to ten stan jest piekłem. Co ty sobie wyobrażałaś kretynko, że będziecie żyć sobie długo i szczęśliwie, że ona nie wróci by odzyskać swoje dawne życie? Znów, albo jak zwykle sama. Kurwa, jak trzeba być tępym żeby sobie powtarzać by się nie przywiązywać, a potem i tak to zrobić? ‘’Ja też chcę do niej wrócić’’, to wracaj, proszę bardzo, nic cię przy mnie nie trzyma! Świetnie bawiłam się jako zastępczyni Élodie, fajnie, że już jej się wszystko odmieniło i chce zostać twoją żoną i matką Manon! Powodzenia, powodzenia… Mam dość ciągłego układania na nowo mojego życia. Wcześniej miałam chociaż z czego je odbudowywać, a teraz? Nie mam nic. Mieszkania, pracy, bo zrezygnowałam by szukać czegoś w Cannes. Nie patrzyłam się na siebie, patrzyłam się na niego, by on był szczęśliwy. I co mi po tym? Oprócz wielogodzinnego płaczu nic. Nie mogę nawet zasnąć, zakładam okulary przeciwsłoneczne chociaż jest prawie północ i idę do najbliższego sklepu po coś przeciwbólowego i coś na sen. Wracam, łykam parę tabletek na raz, ale upragniony sen szybko nie przychodzi. Za to po południu budzi mnie głośne pukanie do drzwi. Podejrzewam Antonina, więc nie otwieram, zaciskam zęby na poduszce, żeby się nie rozpłakać.
   -Leni, proszę cię, otwórz!
        Antonin nigdy nie powiedział na mnie Leni, tylko Guillaume tak na mnie mówi. Po cichu wstaję z łóżka z obawą, że Samica nie jest sam. Lekko uchylam drzwi i z ulgą widzę, że jednak nie, moje obawy nie są uzasadnione. Guillaume wślizguje się do środka i od razu mocno bierze mnie w ramiona.
   -Jak mnie tu znalazłeś? – pytam.
   -Wiedziałem, że w tym hotelu się wcześniej zatrzymywałaś. Recepcjonistce wcisnąłem kit, że zepsuł mi się telefon a jestem z tobą umówiony, no i podała mi numer pokoju, w którym się zatrzymałaś. Wsiadłem w samochód od razu po telefonie Antonina – wyjaśnia. – On cię wszędzie szukał…
   -Nie mów mi o nim nic – odwracam wzrok. Samik tuli mnie jeszcze mocniej, ale nawet jego obecność nie może mnie uspokoić. Nie chcę odpowiadać na pytania, nie chcę, by zabierał mnie ze sobą do Cannes, ale on jest nieugięty.
   -Jego tam nie będzie – powtarza cierpliwie po raz kolejny, ale mnie to nie przekonuje. – Elena, chyba nie masz zamiaru spędzić tu reszty życia!
   -Ja nie wiem, co ja mam zamiar zrobić z tą resztą życia – prycham, wyrywając się mu. – Raz mi pomogłeś, potem cię nie posłuchałam, dlatego naprawdę nie musisz się mną przejmować.
   -Nie chrzań głupot, zbieraj się, jedziesz ze mną. I tak, muszę się tobą przejmować bo mi na tobie zależy. Obiecałem ci, że cię nie zostawię samej i choćby nie wiem, co się działo, nie zrobię tego.
        Kapituluję. Ogarniam się i pozwalam Samikowi wziąć moje walizki. Prochy jeszcze działają, bo po wyjechaniu z Paryża znów usypiam i Guillaume budzi mnie dopiero, gdy dojeżdżamy na miejsce.
   -Masz więcej nie brać żadnych tabletek na sen – rzuca oschle, wypakowując moje rzeczy z bagażnika. Wzruszam ramionami i wlokę się za nim do mieszkania. Wchodzę pod prysznic, puszczam wodę i stoję tak, nawet nie wiem ile.  Guillaume wyważa drzwi myśląc, że skoro tyle nie wychodzę to na pewno sobie coś zrobiłam. Szczerze, nie mam siły żeby sobie cokolwiek zrobić, nie mam siły na nic. Kolejne trzy dni spędzam w łóżku, praktycznie z niego nie wychodząc. Prawie nie jem, nadal nie włączyłam telefonu, z Samikiem nie rozmawiam, ale i on się nie narzuca. Co jakiś czas przychodzi i pyta, czy czegoś nie potrzebuję, odpowiedź jest ciągle identyczna. Nie płaczę, po prostu leżę, co raz usnę na trochę, potem znów się wybudzam. Nie myślę o niczym, bo boję się myśleć o tym, co mam z tym wszystkim zrobić. Zwątpiłam, że w życiu czeka na mnie jeszcze coś dobrego.
   -Cześć, Lena.
        Przy drzwiach stoi Amelia, a za nią Guillaume. Samica zostawia nas dwie w pokoju, słyszę, jak wychodzi z mieszkania.
   -Zadzwonił do mnie od razu, gdy tu przyjechaliście. I jestem.
        Jej obecność wcale mnie nie cieszy. Wolę być sama, niż dodatkowo słuchać trucia Amelii o tym, jaka jestem beznadziejna i że to moja wina, a tak będzie. Zawsze tak jest.
   -Nie musiałaś przyjeżdżać.
   -Właśnie widzę, jak nie musiałam. Wstawaj z tego łóżka.
   -Nie chcę.
   -Ja pierdolę, Elena, rozumiem, że ci się nie udało z Antoninem, ale nie musisz teraz robić z siebie cierpiętnicy!
   -Ty nic nie rozumiesz!
   -Zacznijmy od tego, że ja ciebie od dawna przestałam rozumieć. Zmieniłaś się nie do poznania.
   -Dobrze, że ty przy swoim idealnym facecie jesteś ciągle taka sama.
   -Jestem. Wstawaj i przestań się nad sobą użalać. Nikt ci nie kazał się w to pakować.
        I tyle by było z rozmowy z Amelią. Wychodzi, siada w kuchni i zapala papierosa. Niechętnie wysuwam się spod kołdry i dołączam do niej. Papieros nie przynosi żadnego ukojenia, tak samo jak delikatny uścisk dłoni Amelii.
   -Wszystko spieprzyłam – mruczę, krztusząc się dymem. – Dosłownie wszystko.
   -To nie twoja wina – Przybyszewska ma zupełnie inny ton niż wcześniej. – Nie mogłaś przewidzieć, że tak się to potoczy.
   -Ja to nawet przewidywałam, wiesz? – strącam popiół do popielniczki. – Zanim przyleciałam z Argentyny to był taki scenariusz. Czuję się beznadziejnie. Czuję się z tym wszystkim zupełnie sama.
   -Lenka, skarbie, masz mnie, Guillauma…
   -Nie. Nie mam. Oboje mówicie, żebym się wzięła w garść kiedy ja nie potrafię i nie wierzę, że wszystko się ułoży, bo się nie ułoży. Tu się nie ma co układać.
   -Rozstanie nie jest końcem świata.
   -To akurat dla mnie jest. Udało mi się mieć wszystko, czego tak strasznie chciałam, a teraz nie mam nic. Nie wiem, co chcę dalej ze sobą zrobić. Chyba wrócę do Polski. Po raz enty zacznę wszystko od nowa, skoro to tak bardzo lubię, może zakocham się w kolejnym siatkarzu. Co powiesz na Bartmana? Albo wiem, Ignaczak! Mnie tak bardzo ciągnie do zajętych facetów…
        Nie kryję łez. Chowam się w ramiona Amelii, przez płacz nie mogę oddychać, ani się uspokoić. Z tego płaczu usypiam i budzę się parę minut przed powrotem Guillauma. Słyszę, jak coś szepcze z Amelią, zaciekawiona wstaję i idę do nich.
    -Powiedz jej – mówi cicho Amelia do poddenerwowanego Samicy.
    -O czym masz mi powiedzieć? – podchwytuję temat.
    - Élodie wcale nie chce wrócić do Rouziera. Dzwoniła do niego, żeby się spotkać, bo chciała powiedzieć mu prosto w twarz, żeby sam ochrzcił Manon.

-----------------------------------------------------------------------

Jeszcze dwa do końca.

6 komentarzy:

  1. I ja chyba naprawde nie wiem co mam napisac . Bo tak trochè mocno kibicuje Anto i Elenie, ale no kurcze przecież on krzywdzi ja zbyt mocno . Bo jak moze chcieć wrocic do Elodie, ktora po raz kolejny dała mu do zrozumienia ,że On i Manon jej nie interesują . A Elena chyba byłaby szczęśliwsza z Samikiem , prawda ? Oj strasznie nam komplikujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Elena powinna być z Samikiem!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też myślę, że Elena powinna być z Samikiem, a Antoś jest niedojrzały. mimo wszystko ona się nie może poddawać, tylko być dla siebie i nie uzależniać swojego życia od innych.

    OdpowiedzUsuń
  4. od początku mówiłam, że Anto to frajer!
    za to love Samik! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mozemy poprosic o cos nowego ? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżu jakieasdfihgl;kkgrtm,njhcdfosekjdgnfad LENI!!!! GIJOM!!!!!!!GIJOOOOM!!!!!!
    Taa, wcisnął recepcjonistce kit, pewnie ją zbajerował od góry do dołu i wszystko by my dała gdyby tylko poprosił xD
    Hahaha – wyważa drzwi <333333 jaki kochany! :’)
    Jejku, wydaje mi się, że bym się załamała jakby moja przyjaciółka do mnie tak przyjechała. Tzn...wydaje mi się, że w takie sytuacji po prostu wolałabym być sama też.
    ‘Udało mi się mieć wszystko, czego tak strasznie chciałam, a teraz nie mam nic.’ – to i ten początek rozdziału, który mówi o jej uczuciach to po prostu mistrzostwo!! Strasznie mi się to podobało!
    Phahahahahaha! Serio!? TYLKO MI NIE MÓW, ŻE ONA DO ROUZIERA WRÓCI!

    OdpowiedzUsuń